przez Blajpios 2018-10-22, 11:21 pm
W wątku o Nowym Stadionie wytłumaczyłem dlaczego wracam zbiorczo do dawniejszych rzeczy teraz - z racji "ponadnormatywnej dziury czasowej" w ostatnich kilku, nawet kilkunastu dniach. Tu w tym wątku podejmę jeszcze - już zbiorczo - dwa inne wątki "odłożonych sprostowań", choć starszy będzie tu całkowitym spozatemaceniem, za co przepraszam, ale już nawet nie pamiętam, gdzie była mowa (może i tu) o tej sprawie - a drugie na pewno sprostowanie odnosi się do tego wątku. Piszę te sprostowania - bo mam nadzieję pomóc do wybicia z głów i serc niektórych rzeczy, które na przykład propaganda szkół w PRLu wbijała ludziom skutecznie - a cóż oni winni, jeżeli nie mieli za bardzo gdzie znaleźć źródła poszerzenia formacji?
Zacznę jednak od tego, co jest bardziej jednoznaczne i aktualne - nie powinno budzić obaw, czy to nie spozatemacenie.
Mianowicie - sądzę, że można patrzeć z umiarkowanym optymizmem, jeżeli chodzi o trenera Ivanauskasa - natomiast nie popadajmy z różnych powodów w hurraoptymizm: także z racji pytania o to, czego chce Zarząd i co chce widzieć - i z racji "niebezpieczeństwa konkurencji" jeżeli potwierdzą się opinie o niebezpiecznych związkach z managerami. Również pytanie o skuteczność pracy, skoro ostatnio tak wiele przerywał itd itp.
Natomiast na razie - duży plus. Sądzę, że nawet optymalne rozwiązanie i obojętnie czy ktoś podpowiedział czy sami w Zagłębiu wydumali: chwała dla Zarządu, że w tej chwili się na ten ruch zdecydowali. To trochę podobne do ruchu z Sa Pinto w Legii. Samo wejście do szatni tego piłkarza - a i z przeszłości trenerskiej ma co pokazać, choć może mniej na świeżo niż Sa Pinto: po prostu mówi w szatni "mimochodem", więc nie nachalnie, nie pretensjonalnie i śmiesznie: to jestem ja. Wiem, co znaczy piłka. Piłka międzynarodowa. Piłka z sukcesami. Już to ustawia system, hierarchie, wzbudza posłuch. Dalej - taki człowiek mówiący: uważam że macie szanse - oddziałuje tak, że piłkarze wiedzą, że mają szanse. Mówi umiecie - piłkarze też wiedzą że umieją.
Oczywiście, to nie wszystko. To tylko element. Musi pójść praca, rozwój - muszą pójść okoliczności w klubie, nie czekanie na potknięcie, nie czekanie na powrót do sznurka wiążącego snopowiązałkę (czyli słynnego "3 albo 4 w jednym"). Niemniej na razie mówimy o starcie - i start jest dobry, stwarzający nadzieję, więc trzeba wesprzeć trenera.
Ba! Tym bardziej - że zmroziły mnie nowe głosy z "kręgów Zagłębia". Wciąż krąży tendencja powrotu "sznura i snopowiązałki sprzedawanych jako rozwiązania do pojazdów w Ekstraklasie raczej nie sznurkiem wiązanych samochodów". Czyli Vuković. Wciąż szczyt marzeń Zagłębia to rola wasala Legii uprzywilejowanego, to znaczy uprzywilejowanego jako kanał do spuszczania z Legii? Vuković - który jest ponoć problemem w szatni Legii, co potwierdzałoby pozbywanie się go przez Sa Pinto - ma być wymarzonym szczęściem dla Zagłębia, które by tylko szeroko otwierało bramy, szczęśliwe, że coś z Legii skapnie? Owszem, pasowałoby to do epoki "sznurka i snopowiązałki" - ale miałem nadzieję, że przełomik już nastąpił w kawałku i są szanse na pójście dalej - a nie na cofnięcie. Nawet, jeżeli w zasadzie w nowym klubie będąc pierwszym odpowiedzialnym a nie działając za plecami - mógłby być ciekawą koncepcją. Jednak - nie w Zagłębiu, gdzie jest ten problem uszczęśliwiania z Legią, gdzie decydującą rolę grałby wg świadectw niektórych pracownik Legii obsadzony na stanowisku "sternika Zagłębia".
Dlatego nawet, jeżeli by trzeba kiedyś przystopować zapędy promanagerskie trenera Ivanauskasa - to póki co prócz kwestii szans na utrzymanie Ekstraklasy - trzeba mu kibicować jako zaporze przeciw powrotowi "sznura i snopowiązałki".
To wypowiedź stricte w sprawach sportowych wokół nowego trenera. Dalej - uważam, że ważne i w gruncie rzeczy w kontekście tym (choćby z racji zapędów do katorżniczej pracy "Iwana Groźnego") - niemniej mogące być dla kooś spozatemaceniem, dlatego zapowiadam, jaka jest dalsza treść.
Oj, jak bardzo chciałem te sprostowania napisać w sobotę 20 X - ale "żywcem" nie dało rady. Dlaczego wtedy? Otóż - bo warto pamiętać, Polska, to nie ma dopiero stu lat: mijała rocznica, ludzie wierzący przeżywali to jako wspomnienia - śmierci jednego z wielkich Polaków średniowiecza, Jana Kantego, profesora Akademii Krakowskiej (obecny Uniw. Jagiel.), któremu przyznać można miarę uczonego nawet sławy europejskiej (choć głównie teolog, to i filozof a nawet w fizyce jest uznawane, że przyczynił się do początków teorii impetu, wyprzedzając prace Galileusza i Newtona). Zarazem ten sam dzień - jest rocznicą zakazania nawet pod karą z rzędu najwyższych, ekskomuniki, procesji tzw. biczowników w Europie, w Kościele przez ówczesnego Papieża. Dokonał tego, ponieważ ich forma praktykowania tej pokutnej i ascetycznej formy - posunięta była do nieprawidłowości. Bardzo bym się cieszył, gdyby zostało nam w pamięci to, co pisałem a nie zostało zauważone, że jest różnica między biczowaniami niezdrowymi, niszczącymi - a pomagającymi do ogólnoludzkiej formacji. Wiem, że wbijano do głów co innego - pewnie stąd w odpowiedzi znalazłem ślady, że to się nie mieści w głowie, ale ta forma mogła być pomocna, może pomagać do wprowadzenia zrównoważonego rozwoju osobowego - dużo bardziej niż formacja współczesnych sportowców (w tym kontekście dyskutowaliśmy), podczas gdy jest przeciwnie. NIEZDROWE i szkodzące formy maltretowania fizycznego w ramach treningu (z odbiciem na psychice, choćby przez to, że liczy się tylko sukces sportowy) - wręcz hołubione są w odniesieniu do perspektywy celu życiowego tak niebezpiecznego biorąc pod uwagę całość życia, jak sukces sportowy (nawet kosztem przecież dopingu, także kosztem wielkich wyrzeczeń, fizycznego treningu niosącego zniszczenie ciała, zdrowia). Natomiast - nawet zrównoważony trening osobowościowy, pomagający skoordynować ciało, psychiczne zachcianki, popędy - w osobowość pełną, mającą wartość na całe życie: wciąż pod wpływem pewnie tamtej szkolnej propagandy "chodzą jako niedobre". Przypominam - niedobre, skrajne, bynajmniej jednak nie jakoś różne od skrajnego treningu wyniszczającego ciało - praktyki biczowników zostały potępione wyraźnie przez Papieża parę ładnych wieków temu. Niemniej - ten wspomniany "człowiek kompletny", jakim był nie tylko że wielki uczony, ale i profesor, uczciwy w sprawowaniu społecznych urzędów, wychowawca Królewicza Kazimierza, wielce troszczący się o biednych, duszpasterz itd itp - czyli Jan Kanty: w hymnach nawet jest sławiony z odniesieniem do tego, jak posługiwał się dla rozwoju osobowości i praktykami ascetycznymi jak biczowanie.
Drugie naprostowanie, to odnosi się do komentarza, gdzie Kol. August podpowiada - już w kontekście obecnego trenera było to na pewno: że głoszę poglądy zgodne z liberałami polskim. Cóż, powinno być jasne, z którymi a z którymi nie - i że niekoniecznie to dokładnie teorie odnoszące się do "spacyfikowanej" postawy wobec Litwy - skoro napisałem wyraźnie i o wielkości Unii z Litwą - i o tym, że warto by odbudowywać środkowoeruopejskie porozumienie. Sądzę jednak, że jest oczywiste, iż nie dokona się tego po linii - "że my to tym Litwinom Wilno odbierzemy". Jeżeli tak - to i Niemcy Śląski oba odebrać mogą, bo to było równie legalne dojście do władzy; fakt, że można mówić o restytucji za wojnę a w wypadku Wilna na pewno nie jest to taka restytucja - niemniej sprawa jest sensowniejsza chyba w budowaniu porozumienia i podjęcia dziedzictwa Unii, bo warto by tej Unii choćby obecną - o ile późniejszą - Unię Europejską uczyć. Do tego jednak - trzeba pewne rezczy przeskoczyć. jakkolwiek zaś - na pewno raczej nie byłoby mądre poczęstować obecnego trenera hasłem "my wam to Wilno zabierzemy" i nie byłoby mądre żywić te hasła sobie za plecami - a raczej dobrze byłoby szukać klimatu porozumienia, współpracy.
Natomiast liberał? Cóż. Konserwatywno-liberał, to pewnie jeden z bliższych mi nurtów. Proszę jednak tego nie mieszać - a mam wrażenie, że tak bywa współcześnie, że miano liberałów nadaje się także rozmaitym libertynom, swawolnikom, "wolnościowcom mówiącym, że pierwszy milion trzeba ukraść itp". To ohyda, tak mieszać - więc w konsekwencji, mocno podejrzewam, że ich koncepcje i co do polityki wschodniej Polski - a mocno podejrzewam, że do nich pił Kol. August - nawet jeżeli brzmią podobnie, to gdzieś pewnie mają przepastne różnice, z racji aksjologicznych fundamentów z jakich się wydobywają. Summa summarum, proponowałbym jednak, jeżeli chodzi o nastawienie do trenera - kierunek porozumienia - a jeżeli jednak do tego pasował będzie raczej nurt porozumienia polsko-litewskiego a nie wojny polsko-litewskiej, to chyba lepiej wybrać te nuty porozumienia?