Tomcjo napisał(a):Kolega Blajpios denerwuje się pochopna opinia na temat Polczaka . Jednak nie jest to opinia na podstawie niewidzianego sparingu a pełnej obecności Polczaka w klubie . Jeszcze przed rozpoczęciem przygotowań ja sam pisałem żeby nie skreślać Polczaka bo jak zagra z lepszymi obrońcami to i on zacznie dobrze grać . Płonne moje nadzieje . Tragiczna rundę zakończył golem z Legia a chwile później tylko szczęście sprawiło ze nie był autorem gola samobójczego . To chodzące nieszczęście wchodzi na boisko i pierwsze co robi to faul przed polem karnym co w efekcie dało gola ŁKS . Dawniej na statkach takich gości nazywało się Jonaszami i wywalało za burtę . Ja tylko chce by przesunąć go do rezerw lub wypożyczyć dokądkolwiek . Ten gość jest przyczyna straty większej ilości goli niż Olaf i koledzy strzela . Z nim się nie utrzymamy bo nie stać nas na stratę punktów .
Polczak to Jonasz
Kolego Drogi! Z całym szacunkiem. Jak jednak interpretować sytuację, gdy ktoś sytuację z meczu, jedną jedyną - od razu komentuje jako dowód na tezy dużo dalej idące? Jeżeli ten komentator nie jest na meczu - w ogóle szkoda gadać. Jeżeli jest - to oczekuję, że poprze swój wniosek nakreśleniem choćby trochę sytuacji, która pokazuje, że popełnił kolejny w swym rodzaju błąd. Bo naprawdę nie wiadomo, czy akurat komuś, kto przepuścił na czystą pozycję napastnika, nie ratował czterech liter. W dodatku zaraz - wnioski już podsumowujące chyba nawet dłuższy czas aniżeli np. ostatni obóz treningowy w Chorwacji, jak tam i gdzie indziej pracował; przecież raczej naprawdę niewielu z nas miało możliwości obejrzeć tę jego pracę na obozie. Dla mnie jedyne, co można wywnioskować na pewno, to to że jest niesamowitym pechowcem. Do określenia "Jonasz" (nie mylić z Januszem) - faktycznie niedaleko, zgoda. Poza tym zgoda, że miał rundę słabą i choć nigdy nie był tuzem a o kadrę to otarł się jeszcze bardziej niż R. Pietrzak: to w dodatku ma już schyłek kariery. Tu raczej zgoda. I może już też - zostawmy tego P. Polczaka. Mam wrażenie, że sytuacja "nie wygląda na szykowanie go do I składu obecnie", tylko na rezerwę, więc też raczej przynajmniej spokoju potrzeba, by w chwilach potrzeby, jak się pojawi na boisku, to co "już słyszy za uszami" nie pomagało mu do kolejnych kiksów. Zostawiając więc jego sprawę - na całość trzeba popatrzeć.
No i wracam głównie do mojego apelu. Co da teraz wyżołądkowanie się jednego Kolegi z drugim czy trzecim, gdy to rozbija mobilizację? Nie piszę tu też o komentarzu samym jako komentarzu, jak np. Kolega STACH PL napisał, że ten a ten na plus a Polczak na minus. Nawet jeszcze żywsze komentarze, opinie, jak kto widzi tego czy tamtego, to też kwestia zrozumiała, przecież nie chodzi o kneblowanie ludzi. Ale apeluję o "zakneblowanie siebie", gdy nachodzi ochota "poujeżdżania", wymyślenia takich słów, które "wcisną w glebę gnidę bardziej, niż 5 minut temu uczynił to kto inny"; też chodzi mi o unikanie snucia teorii "na ustaloną tu modłę", gdzie w praktyce są to rzeczy nieweryfikowalne, gdy powiela się ataki itp. Ba! Faktycznie, apeluję też nawet o ograniczenie słusznych czy dopuszczalnych opinii, gdy zaczyna to wyglądać na prowokację lawiny, na współtworzenie takich ataków. One w tej chwili nic nie dadzą. Przeciwnie, szkodzą. Rusza bardzo ważna wizerunkowo dla Zagłębia kampania. Nawet, jeżeli nie uda się uratować ligi, to jak pisałem - chociaż osiągnięcie stanu, w którym reszta ligi nie powita spadku z radością, z ulgą, że się "wieśniaka" pozbyli z "salonów": to jest cel minimum. Cel minimum - czyli dalej wymieniając: odmiana nastawień tak, by nawet, gdy będzie spadek, to inni powiedzą "szkoda", powiedzą, że będzie Zagłębia brakować, powiedzą "spadli, ale naprawdę zaimponowali walką, stylem itd". Już dawno tak określałem ten warunek do rozważenia, bo to trzeba było rozważać przed decyzją o walce o awans, to trzeba było po awansie oceniać, by zdecydować zupełnie inne transfery niż były przed początkiem ligi. Teraz - to zadanie jest tym bardziej palące, że prawdopodobnie te transfery, na które chyba musiano wydać więcej niż latem na wystarczające do przyzwoitej gry wydano by transfery: to one w dodatku prawdopodobnie finansowane są z pieniędzy publicznych. Tym bardziej więc - sprawa uczciwości wręcz, to jest sprawa, by nie zostały zmarnowane. Najlepiej - by oznaczały więc utrzymanie - a przynajmniej ten plan minimum, by przyczynić się do odmiany przynajmniej jakiegoś procencika opinii o Sosnowcu, jakie krążą "po Polsce". Dlatego, sądzę - naprawdę teraz dołowanie zawodników nic nie daje. Znów przypominam Wisłę. Mniej lub bardziej słusznie pojawia się tu oburzenie na "ciągnięcie ich za uszy" - a w podtekście często jest "podczas gdy my, tak wspaniali, doskonali i także jako kibice jesteśmy lekceważeni": ale może jednak warto też zobaczyć i może wyciągnąć jakieś wnioski, jakie wsparcie od kibiców, sympatyków czy nawet zwykłych Krakowian Wisła dostaje.
Jeszcze całościowo dopiszę moje wrażenia - bo chyba już się wyłania I skład w zamyśle trenera. Dodam, że wg mnie całkiem trafnie. Cieszy, że w dodatku wygląda na pewną swobodę gry w ofensywie, możliwość pewnych zmian, w zależności od sytuacji, od przeciwnika, możliwość wprowadzania "jokera" w potrzebie w połowie meczu. Faktycznie, dość skromnie obrona, ale może da radę. Trochę żal mi Heinlotha, bo w gruncie rzeczy najlepszy w obronie dotychczas - pechowo wypada raczej ze składu, bo poza drużyną bez własnej winy, ale gdy skład się zespalał. Cieszą bramkarze, bo ponoć dzisiaj interwencja Matko P. - pokazywałaby, że weteran, ale wciąż pracuje na poważnie.
Niemniej, ogólnie, to jak już napisałem. Start do przygotowań, czyli pierwsze transfery - bardzo dobra zapowiedź. Później, już spuścili z tonu, skutkiem czego jedynie "leciutko" można być optymistą. Niemniej sama decyzja, by w takim razie zaraz na początku "złapać kilku dobrych" do składu - moim zdaniem też dowód profesjonalizmu trenera, w tej sytuacji, gdy przecież nie było czasu na zgranie nowego zespołu. Szału po sparingach ze średniej klasy przeciwnikami nie ma, nieumiejętność wyraźnych zwycięstw, jak na razie chyba pozostała.
No, ale nie o sparingi tu chodzi. Tu chodzi o walkę, która zaczyna się dopiero za tydzień (w znaczeniu, że byłoby przedwcześnie dziś na 100 procent być przygotowanymi). To za tydzień - mają wygrać. I potem - pójść za ciosem. Pomimo tego, że niewielkie szanse dają na to bukmacherzy - a przecież oni wiedzą na ogół bardzo dobrze, jak wyceniać rzeczywistość: to uważam, że cień szansy jest, czy może nawet jakaś cała, nie cień, "szanseczka". Tym bardziej więc - że tak bukmacherze oceniają i że te szanse nie za wyraźne: trzeba mobilizacji i pomocy w mobilizacji. Po sezonie - dopiero czas na oceny dosadne.