Z tego co widzę ile osób tyle poglądów. Wydaje mi się czy aby nie warto się zastanowić czy aby jako klub jesteśmy gotowi pod względem organizacyjno-finansowym na skuteczną walkę o utrzymanie. Patrząc z perspektywy a i owszem awans zapewniliśmy sobie kolejkę przed końcem ligi niemniej patrząc z dystansu czasowego czy aby nie wynikało to z naszej siły a raczej słabości rywali Wszak bodajże jeszcze w kwietniu trudno było sobie nawet wyobrazić, że jesteśmy w stanie cokolwiek włączyć się skutecznie w walkę o awans. Zwłaszcza po meczu w Suwałkach. Do idących wtedy jak burza Katowic traciliśmy chyba ze 6 a może i więcej pkt. W przeciwieństwie do Miedzi przez większość sezonu pałętaliśmy się raczej w środku tabeli przy czym ze zwycięzcą ligi dwukrotnie przegraliśmy i to sromotnie. I to nie tylko seria zwycięstw w końcowej fazie ale gremialna strata punktów przez kontrkandydatów (choć to po prostu wykorzystano) pozwoliła zająć premiowane miejsce. Kolejna sprawa – finanse. Jak wiadomo z publicznych analiz, wbrew stwierdzeniom Zarządu, nie mieliśmy dużego budżetu, opartego zasadniczo o miejskie pieniądze. Choć i to można przekuć w sukces. Ok, bez dużych pieniędzy też się da. Co prawda triumfalnie ogłoszono sponsora strategicznego ale szybko się okazało, że tenże jest w dużych kłopotach finansowych i można mniemać, że pieniądze za sponsoring nie są duże o ile są. Czy awans pozwolił ściągnąć innych reklamodawców Chyba nie bardzo. Podpisano umowę z firmą bukmacherską. Tyle, że ta jest sponsorem strategicznym w innych klubach nawet I-ligowych i umowa wynika raczej ze strategii firmy niż starań naszego Zarządu. Chyba jeszcze doszedł Polstal choć nie jestem pewny. I chyba na tym koniec. W każdym razie nie słychać aby sukces przekuł się w większe zainteresowanie. Albo inaczej, zmotywował Prezesa do dalszego działania. Zatem budżet jest zapewne oparty w dużej mierze o wpływy z ekstraklasy i pieniądze miejskie (o ile tegoroczne jeszcze są). Niemniej nie można zapominać, że wydatki (w tym pensje grajków) są zapewne dużo większe. Przy czym jak się zdaje pozatrudniano trochę nowych osób. Ale ok. może sytuacja tego wymagała. Już pisałem kiedyś, że dwa lata temu taki Płock czyli zespół z najmniejszym budżetem i który ledwo się utrzymał, mając konkretnego sponsora (Orlen) zanotował 10 mln zł straty za sezon. U nas zarabia się praktycznie wyłącznie na dobrej sprzedaży zawodników. Dobrej czyli sprzedanych w milionach euro. U nas takich nie było i nie ma. Dlatego niezależnie od wyniku końcowego klub raczej pogłębi stratę finansową. A boję się myśleć co będzie w przypadku spadku i końca kasy z E. Tutaj Zarząd i tak może mieć zagwozdkę, czy iść w zadłużanie podejmując niepewnej próby ratowania E. czy też ograniczać stratę finansową nie robiąc np. przewietrzenia kadry zimą.
Sprawy kadrowe. Trudno oczywiście aby po awansie zmieniać trenera nawet jak ten jest niedoświadczony. Jak widać, obecnie w ocenie opinii publicznej zaczyna się to zmieniać. Abstrahując od zasadności w tym zakresie należałoby zadać pytanie czy przynajmniej próbowano dokonać jakiejkolwiek przydatności piłkarzy w E. Minusem był z pewnością stosunkowo krótki czas latem ale wydaje mi się, że sztab powinien był zabrać się za robotę zaraz po końcowym gwizdku w Chorzowie. Chyba tego nie zrobiono bo zamiast tego ogłoszono z pompą, że wszyscy zostają a wzmocnień będzie niewiele. A eksperci (np. Łapiński) dość konkretnie oceniali, że zespół potrzebuje większych zmian. Co prawda kilku zawodników już nie ma. Ale odeszli już po zakończeniu sporej części okresu przygotowawczego lub w trakcie nowego sezonu. I to niekoniecznie tacy, co do których można by mieć wątpliwości, że nie dadzą rady (poza Puchaczem rzecz jasna). A przecie jeszcze w trakcie ubiegłego sezonu można było mieć wątpliwości czy Babiarz bądź Rzonca stanowią o sile zespołu w I lidze nie mówiąc już o E. No i rzeczywiście początkowo wzmocnienia nie były początkowo duże. Przy czym postawiono na „egzotykę” (poza Polczakiem oczywiście). Czym się kierowano przy doborze Vokicia czy Torunarighi, już pytałem. Dość powiedzieć, że Panowie nic jak dotąd nie wnoszą zapewne kasują pieniądze w niezbyt korzystnych dla klubu euro. Dla przykładu, w kontekście argumentu o małym budżecie na sensowniejsze wzmocnienia, jeżeli wierzyć doniesieniom, że za Juniora trzeba było zapłacić 50 tys. euro odstępnego aa miesięcznie kasuje on 8 tys. euro netto to za rok „pracy” mamy kwotę mniej więcej 630 tys. zł. Doliczając do tego inne koszty typu prowizje, podatki, koszty utrzymania grajki itd. To myślę, że za pierwszy rok spokojnie się uzbiera kwota jednego miliona zł. Mało? Nie wiem. Mnie się wydaje, że dużo. Do tego dochodzą inni zawodnicy, którzy raczej nie inkasują wypłat w złotówkach czy ukraińskich hrywnach (Cristovao, Niuniek, Rzonca), a którzy niewiele albo nic nie wnoszą do gry. No a z czasem w widocznym pospiechu zakontraktowano grajków z „nazwiskiem”, z których jeden nie grał ponad rok, drugi – na szczęściem okazał się solidnym wzmocnieniem no a trzeci jest dopiero od niedawna więc trudno cokolwiek powiedzieć. Czy tak te transfery miały przebiegać Bez względu na zasobność to jednak chyba nie. A w tej chwili właściwie pretensji można nie mieć co do transferu Polczaka (każdy oczekiwał od takiego nazwiska więcej) ani wątpliwości (Pawłowski ewentualnie Heinloth).
Kolejna kwestia to niezrozumiałe i nieoficjalne układy personalne. Bardzo dużo osób twierdzi, że Szarą Eminencją w klubie jest Stanek. Nie tylko na sprawy transferowe ale i szkoleniowe. Nierzadko podczas meczy widać jak wiele rzeczy Dudek (bo musi?) konsultuje ze Stanleyem m.in. przed dokonywaniem zmian. O niejasnych kryteriach pozyskiwania zawodników (prześmiewczo zwanych: przez youtube) już wspominałem. Natomiast dochodzi do tego siedzenie na trzech stołkach. II trener, Dyrektor Sportowy, trener bramkarzy. Czy de facto da się cokolwiek tu robić wszystko dobrze? Czy w innych klubach ekstraklasy takie przypadki maja miejsce Ja nie słyszałem. A czy zamiast dywagacji co do poziomu gry Kudły nie powinno się zastanowić czy aby on i inni nie potrzebują fachowca na własne potrzeby treningowe Bo mnie się wydaje, że tak. I jeszcze na koniec: „pitolenie”. Bo to sformułowanie przychodzi mi na myśl gdy wspomnę buńczuczne zapowiedzi Prezesa czy Prezydenta odnośnie celów stawianych na sezon. Teoretycznie bardzo fajnie jak się stawia jak najwyższe cele ale chyba nie może to być oderwane zbytnio od rzeczywistości. Naszym celem powinno było być od samego początku. Efektem jest to, że wielu zaczęło w to wierzyć i powtarzać bez sensu a i niejednokrotnie pokazywano irytację gdy co poniektóre portale czy eksperci i tak nas stawiali jako numer jeden do spadku. No i efekt na dziś jest taki, że mogą mieć rację. Bo wynikami się nie bronimy. Możemy sobie wmawiać, że niewiele brakowało albo „gdyby”. Ale i jak dotąd czegoś brakło i tego „gdyby” było dość dużo. Co nas czeka Nie wiem. To przede wszystkim problem Zarządu i działaczy. Kierowanie klubem to nie tylko blichtr fleszy tv ale i radzenie sobie w kryzysowych sytuacjach. W mojej ocenie Prezesowi nikt nie odbierze awansów. Natomiast prawdziwe zadanie do zrealizowania dopiero przed nim.