Ciąg dalszy przekrętów w Pogoni. kupowanie jest jak narkotyki prawda panie baniak.?
To, co zrobił nasz prezes, to kryminał. Prokuratura już o wszystkim wie. Mecz będzie toczył się pod specjalnym nadzorem - mówi Radosław Majdan. O jakim meczu? Decydującym o mistrzostwie Polski
Dziś ostatnia kolejka ligi piłkarskiej. BOT GKS Bełchatów gra w Szczecinie ze zdegradowaną już, bezsprzecznie najsłabszą w lidze Pogonią. Jeśli wygra, ma ogromne szanse na tytuł, bo wyprzedzający go zaledwie o punkt lider - Zagłębie Lubin - przyjeżdża do Warszawy na bardzo ciężki mecz z Legią.
Jeśli przegra, Bełchatowowi wystarczy remis.
Opowiada Radosław Majdan, bramkarz Pogoni Szczecin: - W czwartek zadzwonił Edi Andradina. Opowiedział, jak na spotkaniu z Brazylijczykami prezes klubu Jan Miedziak i Włodzimierz Kinasiewicz, doradca prawny Antoniego Ptaka [właściciela klubu], poinformowali Lilo i Julcimara, że Polacy grający w Pogoni sprzedali mecz Bełchatowowi. Zapowiedzieli, że w tej sytuacji w ostatniej kolejce zagrają sami zagraniczni piłkarze, a trenerem będzie człowiek specjalnie ściągnięty z Brazylii, bo Bogusław Baniak też jest zamieszany i usiądzie na ławce bez prawa do podejmowania decyzji. Dodali jeszcze, że o sprawie wie już prokuratura i mecz będzie toczył się pod specjalnym nadzorem. Na szczęście koledzy z Brazylii okazali się ludźmi z charakterem. Choć prezes zabronił im mówić o szczegółach spotkania, przyszli z tą sprawą do nas.
Miedziakowi wyraźnie zależało na osłabieniu zespołu. Po co? Wiem, ale nie powiem. Wszyscy, którzy przeczytają te słowa, zrozumieją. Miedziak nie pomyślał tylko, że oskarżając nas o korupcję, oskarża tym samym Bełchatów, który musiał wyłożyć pieniądze. Ja i inni koledzy jesteśmy gotowi oddać telefony, by policja sprawdziła, czy kontaktowaliśmy się z GKS. Dzwonił za to Miedziak, który nie wiedzieć czemu proponował rozegranie spotkania w Bełchatowie. Po co? By nas dodatkowo osłabić.
Nie chcę szkodzić GKS, bo pracowałem z trenerem Lenczykiem, a to jeden z najuczciwszych ludzi w historii polskiej piłki. Ale przed ostatnim meczem na pewno jest coś nie tak. I to ze strony Pogoni.
Po wtorkowym meczu w Grodzisku mieliśmy jechać na zgrupowanie do Pogorzelicy nieopodal Szczecina. Plany się zmieniły, wyruszyliśmy do Gutowa Małego pod Łodzią, skąd dzień przed meczem mieliśmy wracać autokarem do Szczecina. Po co? By nas dodatkowo osłabić.
To nie wszystko. Po jednym z treningów do Gutowa przyjechała policja z poleceniem od prezesa zbadania alkomatem trenera.
Nie zostawimy tego tak. Ja i inni Polacy grający w Pogoni zamierzamy poinformować o wszystkim prokuraturę, o wszystkim wie już Wydział Dyscypliny PZPN i Ekstraklasa SA. To, co zrobił Miedziak, to kryminał. Za sprzedawanie meczów idzie się teraz do więzienia, za kupowanie też. Chcę odejść z Pogoni, nie mam zamiaru pracować z tymi ludźmi. Oni powinni dostać dożywotni zakaz pracy w futbolu.
Mam 35 lat. Grając wiele lat w Wiśle Kraków, zapomniałem, że mecze się kupuje i sprzedaje. W Szczecinie cała ta wiocha znów wyszła na jaw - kończy Majdan.
Co na to prezes Pogoni? - Bzdura. Nie znam nikogo w Bełchatowie. Z tamtejszym prezesem nigdy nie rozmawiałem, a informacje o mojej chęci przeniesienia spotkania to kłamstwo - twierdzi Jan Miedziak.
Prezes Bełchatowa Jerzy Ożóg: - Włosy dęba mi stają, jak to wszystko słyszę.
- Chce Pan kupić mecz od Pogoni? - pytamy.
- W dzisiejszych czasach!? Przecież teraz żyjemy w innym świecie - odpowiada zdumiony prezes.
Źródło: Gazeta Wyborcza
:056: :056: :056: :056: :056: :056: :056:
Wszystko wyszło podczas popijawy, którą trener Baniak wraz z Edwardem Ptakiem [brat Antoniego] urządzili sobie do 5 rano w czwartek. W towarzystwie był także kierownik Pogoni Ryszard Mizak, który stwierdził, że nie ma co gadać o sobotnim meczu, bo i tak jest sprzedany - opowiada "Gazecie" prezes Pogoni Jan Miedziak.
- Gadulstwo Mizaka zdenerwowało Baniaka, który podniósł larum i kazał mu milczeć. Podczas libacji poszły trzy lub cztery butelki wódki. Mnie tam nie było. To relacja Edwarda Ptaka, który może być świadkiem.
Edward Ptak nie odbierał wczoraj telefonu, za to kierownik Mizak zaprzecza: - Prezes wkłada mi w usta coś, czego nie powiedziałem. Libacji nie było!
Wersję kierownika potwierdza trener Bogusław Baniak: Wiem, że tak twierdzi prezes Miedziak, ale to bzdury. W czwartek żadnej libacji z Edwardem Ptakiem nie było. Pan Edward przyjechał do nas obejrzeć finał Ligi Mistrzów i po meczu postawił. Wypiliśmy po drinku i już o północy spaliśmy. Wszystko jest intrygą knutą przez Miedziaka, który chce zwolnić mnie dyscyplinarnie, by nie płacić pensji z ważnego jeszcze przez pół roku kontraktu.
Miedziak: - Po nocnej libacji Baniak był tak pijany, że nie mógł nawet poprowadzić porannego treningu. Trener pije zresztą często. Nie mogłem dłużej tego tolerować, więc wezwałem policję. Kiedy Baniak zobaczył radiowóz, uciekł do okolicznego lasu. Policja postanowiła, że pojeździ po leśnych dróżkach i poszuka Baniaka. Znaleźli go dopiero po południu. Trzeźwiejący trener stwierdził, że nie jest w miejscu pracy i może pić i chodzić sobie po lesie. Nie chciał się poddać badaniu alkomatem.
Wizyta policjantów w Gutowie faktycznie była. - Przyjęliśmy zgłoszenie o 8.20 od przedstawiciela Pogoni. Policjanci na miejscu nie zastali pana Baniaka. W protokole nie widnieje zapis, jakoby pan Baniak był przebadany alkomatem - wyjaśnia Grzegorz Sowa z piotrkowskiej policji.
- Policja zatrzymała mnie na spacerze, kiedy szedłem po gazetę. Miało to miejsce niedaleko naszego ośrodka - upiera się Baniak.
Wczoraj w południe Pogoń ruszyła w drogę do Szczecina. Czy piłkarze sami zrzucili się na autokar? Tego nie chcieli mówić. Anonimowo zapewniali, że po meczu z GKS powiedzą coś więcej, a spotkania decydującego o mistrzostwie Polski na pewno nie odpuszczą.
Źródło: Gazeta Wyborcza