11.pl: W Sosnowcu o krok od blamażu
Zagłębie Sosnowiec zaledwie zremisowało 1-1 z Lechią Zielona Góra. Dla drużyny gości to pierwszy punkt i pierwsza bramka strzelona na wyjeździe! Gospodarze natomiast nie mają się czym pochwalić.
Przed spotkaniem kibice mieli nadzieję, że obejrzą kilka bramek na Stadionie Ludowym. Piłkarze z Zielonej Góry średnio w każdym meczu tracą po trzy gole, co prognozowało łatwe zwycięstwo gospodarzy.
Początek wskazywał na wyraźną przewagę Zagłębia. W ciągu zaledwie trzech minut podopieczni Piotra Pierścionka stworzyli trzy bardzo dobre okazje bramkowe, a najlepszą miał Tomasz Szatan. Pomocnik Zagłębia uderzył z 18. metrów, a piłkę z trudem ponad poprzeczkę przeniósł Rafał Dobroliński.
Po kilku minutach gra, po prostu siadła. Przez pół godziny żadna z drużyn nie stworzyła dogodnej okazji bramkowej, a kibice częściej interesowali się wynikiem spotkania o mistrzostwo Europy, niż tym co dzieje się na boisku..
Dopiero po tym okresie, Zagłębie ruszyło do ataku, jednak wynik na tablicy nie ulegał zmianie. Ponownie najlepszą okazję zmarnował Szatan. W doliczonym czasie gry pierwszej odsłony, zawodnik Zagłębia wyszedł na czystą pozycję, jednak jego strzał z około 12 metrów obronił bramkarz Lechii.
W drugiej połowie gra Zagłębia miała być lepsza, ale nie była... Gospodarzy na ziemię szybko sprowadziła sytuacja z 52. minuty. Wtedy Zagłębie straciło piłkę w środku boiska, a zdaniem arbitra głównego spotkania, próbujący powstrzymać Mirosława Topolskiego w polu karnym Dżenan Hosić dopuścił się przekroczenia przepisów. Sędzia podyktował "jedenastkę", a na bramkę zamienił ją Galdino.
Strata bramki miała obudzić podopiecznych Piotra Pierścionka, jednak do tego nie doszło. Zagłębie jeszcze bardziej podłamał incydent z 64. minuty. Dżenan Hosić sfaulował Mariusza Bacławskiego, a arbiter pokazał piłkarzowi gospodarzy drugą żółta, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Po spotkaniu zawodnik powiedział, że faulu nie było i miał ogromne pretensje do sędziego.
Kibice w drugiej odsłonie domagali się wejścia na boisko Krzysztofa Myśliwego. Jednak najlepszego snajpera z poprzedniego sezonu nie było nawet na ławce, a z przyczyn pozasportowych być może szybko na boisko nie wybiegnie.
Paradoksalnie dopiero gra w osłabieniu zmotywowała piłkarzy, którzy rzucili wszystko na jedną kartę. Zagłębie zagrało zdecydowanie lepiej będąc w osłabieniu, choć Lechia mogła podwyższyć rezultat. Od blamażu sosnowiecki klub uchronił tylko brak doświadczenia i brak umiejętności, jaki okazywali niektórzy z zawodników drużyny gości.
Dopiero w 92. minucie sosnowiecki klub doprowadził do remisu. Faulowany na prawej stronie boiska był Michał Filipowicz, a bezpośrednio z rzutu wolnego bramkę zdobył Adrian Pajączkowski. Trzeba dodać, że w tym czasie na na placu gry było zaledwie dziewięciu zawodników Zagłębia, gdyż Filipowicz był opatrywany poza linią boczną. W pole karne przy stałym fragmencie gry zawędrował nawet Adam Bensz. Jak się później okazało, to było jedyne, na co tego wieczora było stać piłkarzy z Sosnowca.
Po meczu zawodnicy nie byli chętni do rozmowy. Strzelec bramki zapewnił jednak, że Zagłębie podniesie się po tym spotkaniu. - Ta strata boli i nie napawa nas dumą. Ja wierzę jednak, że się podniesiemy i zagramy z Nielbą najlepiej jak tylko potrafimy. Jesteśmy zespołem z dużym charakterem i mimo wyniku jestem pewny, że następny mecz będzie lepszy - powiedział Pajączkowski.
Zagłębie Sosnowiec - Lechia Zielona Góra 1-1 (0-0)
0-1 Galdino 52'
1-1 Pajączkowski 90+2'
Żółte kartki: Bodziony, Strojek, Lachowski, Hosić - Galdino, Bacławski.
Czerwona kartka: Hosić (Zagłębie)
Zagłębie: Bensz, Strojek, Hosić, Balul, Pietrzak (64' Pajączkowski), Filipowicz, Bodziony, Szatan (72' Marek), Dorobek (64' Łuczywek), Lachowski, Jaromin (46' Ryndak).
Lechia: Dobroliński, Zawadzki, Tyktor, Wojtysiak, Pawliczek, Topolski (73' Piskorski), Galdino, Pikul (86'Sztonyk), Głowania, Dorniak, Bacławski (90' Kaczorowski).
Sędzia: Piotr Gajewski (Kraków)
Widzów: 1500.