hugon napisał(a):Babcia mi powtarzała " Jak nie potrafisz nie pchaj sie na afisz " jak by sobie to porzekadło zapamiętał pan Pierścionek to nie musiałby zbierać tych jobów .W sporcie przedewszystkim liczy sie wynik i z tego są rozliczani trenarzy, zawodnicy , kluby koniec kropka ,rzadne górnolotne gadanie tu nic nie pomoże idą śladem madrości ludowych to '' Łaska kibica na pstrym koniu jeździ "
Toteż długo nie włączałem się po prostu w tego typu wypowiedzi... Rzecz jednak jest nie do końca taka. Jednocześnie bowiem - nieraz i ja pisałem, że leczą kompleksy, wyładowują emocje nie patrząc na realne fakty - prócz powyższych aspektów: niektórzy tu piszący ludzie zdają się być przekonani, że prowadzą dyskusję merytoryczną i zarazem jak najbardziej rzeczowo i realistycznie nastawieni są na dobro klubu. To wszystko prezentują - z przekonaniem, że właśnie te kibicowskie połajanki są jedynym i doskonałym środkiem zaradczym. A może P. Pierścionek i nie do końca był pewien, że wyjdzie mu, tylko "pchał się na afisz", bo wydawało się to najlepszym z możliwych rozwiązań? A może - nie tak całkiem nie potrafił; trener z doświadczeniem, papierami, stażem, bynajmniej fachowo wcale nie lepszy, ten kryzys jeszcze mógł przetrzymać na stanowisku. Za parę meczy mogłoby się okazać, że jednak poszli w górę. Jak napisałem - na początku komentowali grę przegrywający przeciwnicy, że "zdecydowanie Zagłębie górowało, wiadomo, faworyt". Pewnie można mówić - przegrali, to tak mówili; niemniej, nikt wtedy nie mówił, że to udawane argumenty. Przegrywając - przegrali w meczu, jak pisałem, "pięciogwiazdkowym". Na początku - sami zawodnicy chwalili kibiców, dziękowali. Jak podczas kryzysu "pstra łaska kibica" natychmiast pognała w siną dal najszybszymi rumakami i zamiast świstu poganiającego je bata były rzucane wyzwiska: to brak tego wsparcia kibicowskiego z pewnością nie pomagał. Choć nawet ci wyzywający kibice musieli w końcu przyznać, że chłopakom naprawdę zależy. Tak więc, może to nawet nie do końca tylko to, że Pierścionek nie potrafiłby. W tych warunkach jednak - nie wyszło: i szkoda. A jeszcze bardziej byłoby szkoda, gdyby po tej nauczce nie chciał wracać nigdy, choć z początku był takim Zagłębiakiem, który i poza region wyjeżdżając (choćby I liga inne miasta) nie wstydził się przypominać, gdzie jego korzenie, co innym nie zawsze się zdarza. Tak więc, może jednak warto by było, by co nieco "samokontroli" przy tych "słusznych emocjach kibicowskich" było. Oczywiście, że nie ma co wymagać kontroli pełnej, realizmu całkowitego, ostatecznie kibicowskie prawo wyrażać głównie emocje, nadzieje, przekonanie, że nasi muszą wygrywać zawsze. Nie pamiętam dokładnie, czy to w hymnie nawet AS Roma, czy tylko jakaś z kibicowskich piosenek, ale coś mieli w stylu "choćby twoja drużyna przegrywała w C klasie, to mistrzem świata jest". Tylko - to prawo "kibicowskich emocji" nie znaczy, że ma się prawo do zbycia obowiązku bycia sensownym człowiekiem. Zwłaszcza, że tutaj dotatkowo w grę wchodzi autoprezentacja, jako dobrze radzących, merytorycznie podpowiadających "Kibiców - Filarów Zagłębia". Można by im rzec, jeżeli tak dalej by chcieli: "jak nie potrafisz, nie pchaj się na afisz" - nie wmawiaj, że to z poczuciem odpowiedzialności za klub piszesz, że pomagasz, coś budujesz.
Podsumowując, jak pisałem wcześniej, bo to przecież temat "P. Pierścionek": pora może przestać rozstrząsać wyzwiskami ten temat, trener odszedł i oby te bluzgi nie przygniotły go, oby mimo wszystko nie tylko rozwinął się z niego dobry trener, ale także - oby też nadal chciał kiedyś, jeżeli będzie potrzeba i możliwość, budować Wielkie Zagłębie, czy też je wspierać.