przez Marek S. 2005-11-18, 11:36 am
Cała strona o meczu Jagiellonia - Zagłębie !
Jaga nie ma kim grać !
Co piłkarze Zagłębia sądzą o kibicach Zagłębia, którzy typują 5:0, 8:0 !
Wszystko to w dwóch poniższych artykułach :
Jagiellonia podejmuje Zagłębie Sosnowiec
W Białymstoku spotkają się w sobotę dwaj główni kandydaci do awansu - tak przynajmniej wyglądało przed sezonem. Na finiszu rundy jesiennej piłkarzom Jagiellonii i Zagłębia nie wiedzie się jednak najlepiej. Na pewno nie tak, jak wszyscy tego oczekiwali
Jagiellonia przestała już kompletnie zdobywać punkty na wyjazdach. Po dwóch remisach w Polkowicach i Włocławku przegrała następnie w Chorzowie oraz przed tygodniem w Łodzi z Widzewem, tracąc gola w 95. min. Przed swoją publicznością ma wciąż kłopoty z piękną grą, ale wyniki są efektowne: 6:0 z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (pięć bramek po przerwie) i 3:1 z Podbeskidziem Bielsko-Biała (do 61. min 0:1). Mimo wszystko podopieczni trenera Adama Nawałki, niezależnie od wyników innych zespołów, mogą wywindować się jeszcze na pozycję lidera rozgrywek. Tracą, co prawda, do prowadzącego Widzewa Łódź dwa punkty, ale mają jeszcze w zanadrzu zaległe spotkanie ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. No i dwa ostatnie mecze w rundzie zagrają na swoim boisku.
Kryzys Zagłębia
Białostoczanie mają okazję zakończyć rundę w dobrych nastrojach. Zagłębie może już co najwyżej zmniejszyć stratę do najlepszych. Jeśli Jagiellonia zrealizuje swój cel i zdobędzie jeszcze sześć punktów, zespół z Sosnowca będzie miał aż o dziewięć mniej. To może przesądzić o wielkim wstrząsie w Zagłębiu. Włoscy właściciele klubu postawili sprawę jasno już dawno temu. Poprzedni sezon służył tylko przygotowaniu do awansu w następnym roku, na stulecie istnienia Zagłębia.
Długo wszystko wyglądało cacy. W odróżnieniu od Jagiellonii, w Sosnowcu przed obecnymi rozgrywkami nie dokonano wielu zmian kadrowych. Poważnym osłabieniem było odejście do GKS Bełchatów Marcina Ujka i Tomasza Łuczywka. Po dłuższych kontuzjach do gry wrócili za to Przemysław Pitry i Marcin Lachowski. Małe zmiany wydawały się logiczne, bo w poprzedniej rundzie zespół okazał się najlepszy w gronie drugoligowców. Wiosną zdobył aż 37 punktów, nie awansował tylko dlatego, że fatalną miał jesień - 17 oczek.
Teraz jednak okazuje się, że w Zagłębiu muszą liczyć na powtórkę z rozrywki. Jeśli marzą o awansie, znowu będą musieli zasłużyć na miano rycerzy wiosny. Podopiecznych trenera Krzysztofa Tochela dopadł bowiem poważny kryzys. Trzy kolejki temu mieli okazję zająć miejsce Jagiellonii na pierwszym miejscu w tabeli. Niektórzy z nich oglądali nawet na żywo porażkę naszego zespołu w Chorzowie. Jednak dzień później sosnowiczanie przegrali u siebie z Górnikiem Polkowice i liderem został beniaminek z Wrocławia. Jakby tego było mało, Zagłębie następnie przegrało także 0:3 w Ostrowcu Świętokrzyskim, by w ostatniej kolejce tylko zremisować na swoim boisku z Kujawiakiem.
Muszą wygrać
Nad trenerem Tochelem zebrały się czarne chmury. W meczach z Kujawiakiem i Jagiellonią miał zdobyć określoną liczbę punktów.
- Nie było żadnego ultimatum! Była rozmowa i prezes powiedział, że chciałby, żeby w dwóch ostatnich meczach zespół zdobył cztery punkty - mówił szkoleniowiec. By to osiągnąć, Zagłębie musi wygrać w Białymstoku.
Giancarlo Motto, prezes Zagłębia, zaniepokojony słabszą formą drużyny, polecił nawet pisemnie, by sztab szkoleniowy zwiększył liczbę godzin treningowych - z półtorej godziny dziennie do trzech. Przystał za to na propozycję Tochela, by już wczoraj wyjechać do Białegostoku.
W Zagłębiu zabraknie jutro pauzującego za kartki Dženana Hošicia oraz kontuzjowanego Jacka Paczkowskiego. W podstawowym składzie Jagiellonii w porównaniu do ostatniego występu może nawet przybyć Dariusz Łatka, który po złamaniu szczęki pali się do gry. Sytuacja kadrowa białostoczan wygląda jednak niewesoło. Tomasz Pawlak (uraz stawu skokowego) i Adrian Napierała (ścięgno Achillesa) założyli gips. Z normalnych treningów zostali wykluczeni także Andrzej Olszewski i Michał Trzeciakiewicz, którzy narzekają na bóle w pachwinie. Adam Kompała wciąż ćwiczy indywidualnie. Dlatego na ławce rezerwowych przeciwko Zagłębiu może usiąść junior Marcin Michalewicz (1987 rocznik, wychowanek Andrzeja Ambrożeja), który po sparingu Żalgirisem Wilno rozpoczął treningi z pierwszym zespołem.
Rozmowa o meczu Jagiellonia – Zagłębie
Nam nie wiedzie się najlepiej, ale Jagiellonia też gra różnie. To ona jest głównym kandydatem do awansu, więc presja będzie większa na niej - uważa Marcin Warakomski, który niemal rok temu przeniósł się z Białegostoku do Sosnowca
Paweł Orpik: Trzy kolejki temu mogliście wykorzystać porażkę Jagiellonii w Chorzowie i awansować na pierwsze miejsce w tabeli. Jednak od tamtej pory zdobyliście ledwie punkt, mimo że dwukrotnie graliście u siebie. Co się dzieje?
Marcin Warakomski, obrońca Zagłębia: Nie jest dobrze. Nie będę mówił, że wyraźnie przeważaliśmy w tych meczach, ale naprawdę rozgrywamy równorzędne spotkania, lecz szczęście nam nie sprzyja. Jedna bramka decyduje o niekorzystnym wyniku.
Przecież w Ostrowcu Świętokrzyskim przegraliście 0:3.
- Jednak pierwsza połowa należała zdecydowanie do nas. Mieliśmy ze trzy klarowne sytuacje do zdobycia goli, ale ich nie wykorzystaliśmy. Po przerwie rywale strzelili gola po ewidentnym spalonym, a następne były już tylko tego konsekwencją. Musieliśmy się odkryć, a KSZO to wykorzystało.
Jak mogliście przegrać u siebie z Górnikiem Polkowice, kiedy mieliście okazję zająć miejsce kosztem Jagiellonii?
- To też był dziwny mecz. Po pierwszej połowie wygrywaliśmy 1:0, a powinniśmy z 3:0. Powinniśmy dobić Górnika, lecz nie zrobiliśmy tego. Jakby tego było mało, w ostatnich 20 minutach dopadła nas jakaś niemoc. Nie wiem, czy sił zabrakło, czy coś innego. Trudno mi to wytłumaczyć, bo nie byłem w "18" meczowej i nie siedziałem nawet na ławce rezerwowych.
W Białymstoku też nie zagrasz?
- Zanosi się na to, że usiądę na ławkę. Kiedyś było tak, że nasz trener często wystawiał zawodników do gry przeciw swoim byłym drużynom. Teraz stara się raczej stawiać na tych samych ludzi, by mieli pewność gry.
W tym sezonie w Zagłębiu grywasz rzadko. Jaka będzie Twoja przyszłość?
- Jeszcze nie wiem. Na pewno mam ambicję i chcę grać. Uważam, że nie dostaję zbyt wielu okazji, by spróbować się wykazać. Muszę porozmawiać z trenerem, co on o tym sądzi. Nie chciałbym tutaj zostawać, jeśli moja sytuacja ma się nie zmienić. W poprzedniej rundzie grałem przynajmniej w połowie spotkań, dlatego chciałem zostać w Zagłębiu. Widziałem szanse na podjęcie rywalizacji. Teraz jestem tutaj tylko po to, by od czasu do czasu załatać dziury.
Wróćmy do Zagłębia, co się ostatnio dzieje z tym zespołem?
- Większe oczekiwania oznaczają większą presję. W poprzedniej rundzie mogliśmy grać spokojnie, na luzie i byliśmy najlepsi w drugiej lidze. Teraz cel jest jeden, musimy awansować i presja chyba nas paraliżuje. Dodatkowo przeciwnicy szczególnie się na nas spinają i mobilizują. Zresztą podobnie jest chyba w Białymstoku.
Co będzie, jeśli przegracie z Jagiellonią?
- Myślę, że nawet wtedy nic nie będzie stracone. W poprzednim sezonie po rundzie jesiennej i 17 spotkaniach mieliśmy ledwie 17 punktów, byliśmy w strefie barażowej o utrzymanie. A wiosną walczyliśmy jeszcze o awans, mieliśmy naprawdę szanse na baraże. Zawsze druga runda w wykonaniu Zagłębia była lepsza. Mimo wszystko jedziemy teraz do Białegostoku, by wygrać. Zagramy otwarty futbol, jak zawsze zresztą. Dlatego mecz powinien być bardzo ciekawy.
Na obu zespołach będzie duża presja.
- Uważam jednak, że będziemy mogli zagrać na większym luzie. To Jagiellonia jest głównym faworytem drugiej ligi. Myślę, że w Białymstoku będzie nam łatwiej grać. Nie rozumiem tylko, dlaczego nasi kibice skazują nas na pożarcie. Wydaje mi się, że możemy powalczyć i osiągnąć dobry rezultat. Jagiellonia ma silny skład, ale też nie idzie jej najlepiej, prezentuje się różnie. Jak oglądaliśmy jej pojedynek w Łęcznej, to grała bardzo dobrze. Ale kilku z nas widziało białostoczan także w Jaworznie i Chorzowie. Wtedy już najlepiej to nie wyglądało. Jak widać, mecz meczowi nie jest równy. Jedziemy do Białegostoku, by wygrać.
Działacze, trener postawili Wam jakieś ultimatum?
- Nic takiego nie ma. Trener powiedział krótko, że każdy gra teraz dla siebie, a on oceni to po zakończeniu rundy.