przez mason 2018-12-17, 6:36 pm
W odpowiedzi na prośby ludzi ;)
"Kto zrobił pośmiewisko z Zagłębia Sosnowiec?
Osoby, które zarządzają Zagłębiem Sosnowiec, muszą mieć świadomość tego, że doprowadziły do takiej sytuacji, że wielu kibiców ma zwyczajnie dość. Oni woleli to kompromitujące 0:6 niż kolejne 0:1 czy 1:2. Woleli, bo uważają, że tylko takie przywalenie twarzą o glebę daje nadzieję na to, że coś się zmieni.
Zagłębie przegrało z Lechem 0:6... Było blisko rekordu. Bowiem w lidze klub z Sosnowca przegrywał wyżej tylko dwa razy: w 1958 r. z ŁKS-em Łódź (0:7) oraz w 1991 r. ze Śląskiem Wrocław (0:7). Równie upokarzającej wpadki Sosnowiec nie widział od 28 sierpnia 1973 r., gdy na Ludowym poszalał Ruch Chorzów (6:0), a gole strzelali wielcy Joachim Marx, Bronisław Bula oraz Jan Benigier.
Zagłębie, które miało wtedy w składzie tej klasy piłkarzy co Andrzej Jarosik i Włodzimierz Mazur, z czasem się pozbierało i zakończyło rozgrywki na 11. pozycji. A jak będzie teraz?
Osoby, które zarządzają klubem, muszą mieć świadomość tego, że doprowadziły do takiej sytuacji, że wielu kibiców ma zwyczajnie dość. Oni woleli to kompromitujące 0:6 niż kolejne 0:1 czy 1:2. Woleli, bo uważają, że tyko takie przywalenie twarzą o glebę daje nadzieję na to, że coś się zmieni.
Ile klub kosztował ten błąd?
W Sosnowcu nie zostało już nic z tej radosnej aury, która niosła ten klub do awansu wiosną tego roku. Zagłębie otumanione sukcesem Górnika Zabrze, który po awansie – z marszu – zawojował ligę, postanowiło iść tą samą drogą. To był pierwszy błąd. W Sosnowcu nie było bowiem graczy pokroju Rafała Kurzawy, Damiana Kądziora czy Igora Angulo, którzy poprowadzili śląski klub do czwartego miejsca w lidze.
Trener Dariusz Dudek miał więc dokonać tylko delikatnego retuszu składu. Szybko okazało się jednak, że tak się nie da, i zaczęto kupować na potęgę. Ostatecznie do kadry dołączyło ośmiu graczy. Pozytywny wpływ na postawę zespołu ma może dwóch, a i to nie zawsze. To naszym zdaniem Szymon Pawłowski i Michael Heinloth. Pozostali nie zasługują na miejsce na boisku.
W klubie możecie się teraz przerzucać odpowiedzialnością za to, kto odpowiada, za który pomysł transferowy. Dyrektor Robert Stanek? Menedżer/skaut i zdaniem wielu główny architekt budowy tej drużyny Robert Tomczyk (ten to ma szczęście, że wszystko idzie na konto Stanka)? Prezes Mariusz Jaroszewski? Trener Dariusz Dudek (bo przecież chciał „kolegę” Adama Kokoszkę)? Wszyscy jesteście winni tej upokarzającej jesieni.
Jak można było postawić na takiego piłkarza jak Junior Torunarigha, a odstawić Szymona Lewickiego? Gdy wspomniany Junior pojawił się na Ludowym, to każdy zdrowo myślący człowiek mówił, że to nie ma sensu. Słabe statystki, zaawansowany wiek, postura rugbysty... Ile klub kosztował ten błąd? Pół miliona złotych? Więcej? Jak można było zostawić w kadrze piłkarzy pokroju Nuno Malheiro, którego częściej niż na boisku można spotkać na kebabie? Co to za obrońcy, którzy w takiej formie dawaliby się objeżdżać amatorom z okręgówki?
Co z tą młodzieżą?
O Zagłębiu mówi się, że stało się multi-kulti. Po wejściu do szatni można było się bowiem wybrać w podróż od Brazylii przez Anglię, Niemcy, Słowenię... – tu można mnożyć – aż po Nigerię i Angolę. Zabrakło tylko wychowanków. Lekką ręką wypożyczono do GKS-u Bełchatów Patryka Mularczyka, który był wyróżniającym się młodzieżowcem w I lidze. Po awansie do Ekstraklasy nie dostał nawet poważnej szansy. To tak powinno się zachęcać młodych ludzi z Sosnowca i okolic do treningu? Pokazywać tę „zieloną drogę” do pierwszej drużyny, o której mówił po meczu na Ludowym trener Lecha Adam Nawałka?
Akademia Zagłębia to ma być wzór i jeden z fundamentów tego klubu. Wystarczy jednak porozmawiać z rodzicami. Tak wiemy, że zaraz nam się wytknie, że to żalą się ci, których dzieciom brakuje talentu i zapału do pracy. No więc ci rodzice mówią, że płacą niemal za wszystko. Że zdarzało się, że na mecze wyjazdowe wozili dzieci własnymi samochodami. Są rzecz jasna i tacy, którzy przenoszą swoje dzieci do innych klubów.
Jednym z większych talentów w młodej talii Zagłębia był Dominik Mazur. Tyle że ten od lipca jest piłkarzem Jagiellonii Białystok.
Zgadzamy się z tezą, że w Ekstraklasie nie było równie słabej drużyny od sezonu 2007/08, gdy... o ligowe punkty nieudolnie walczyło Zagłębie. Tyle że tamten zespół i klub były słabe organizacyjnie. Brakowało pieniędzy, ciążyły ujemne punkty i pewna degradacja za udział w aferze korupcyjnej. Na dodatek Zagłębie zaczęło sezon na stadionie w Wodzisławiu. Teraz takich przeszkód nie dostrzegamy, a efekt jest jeszcze gorszy. I to jest najsmutniejsze..."
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
"Kolejna kompromitacja Zagłębia Sosnowiec. Lech Poznań robił co chciał.
Zagłębie Sosnowiec zaczęło mecz z Lechem Poznań w imponującym stylu, ale potem było już tylko gorzej i gorzej. Skończyło się najwyższą porażką na własnym stadionie po powrocie do Ekstraklasy.
Wydarzenia ostatniego tygodnia sprawiły, że Zagłębie straciło trzech napastników. Zaczęło się od zawieszenia – za bezmyślny faul w meczu z Pogonią Szczecin – Alexandre Christovao. Potem klub rozstał się z bezproduktywnym Juniorem Torunarighą. Te informacje były jeszcze dla kibiców klubu z Sosnowca do przełknięcia. Tyle że to nie był koniec strat w ataku. Ze składu wypadł bowiem z powodu kontuzji stawu skokowego Vamara Sanogo, najlepszy strzelec zespołu.
Trener Valdas Ivanauskas musiał więc szukać sposobu, żeby załatać dziury w składzie. Wybrał wariant ciekawy i zaskakujący. Z tyłu trzech stoperów wspieranych przez dwóch wahadłowych, kryjących obrońców. Do tego trzech pomocników i dwóch „fałszywych” napastników – skrzydłowych.
Początek tej drużyny był więcej niż obiecujący. Po mierzonym podaniu Sebastiana Milewskiego sam na bramkę Lecha popędził Konrad Wrzesiński. Zapędził się jednak ciut za daleko i ostatecznie władował piłkę w interweniującego Jasmina Buricia. Z dobitką pognał jeszcze Szymon Pawłowski, ale zamiast czysto w piłkę, trafił w Buricia. Trafił na tyle mocno (uraz głowy), że ten musiał po chwili zejść z boiska.
Lech przed dwadzieścia minut był w defensywie. Może nie głębokiej, ale piłki nie rozgrywał, ale ją częściej obserwował. Gdy jednak zapędził się pod bramkę Zagłębia to od razu przypieczętował to bramką. Z dystansu z woleja przymierzył Robert Gumny, a niezbyt mocno uderzona piłka wpadła do bramki tuż przy słupku.
Blisko rekordu
Kolejne minuty pokazały, że ilu by Zagłębie nie wystawiło stoperów, to błędy – przy tych graczach – będą powtarzały się zawsze. Tym razem od ziemi nie potrafił się oderwać Arkadiusz Jędrych, który dał się przeskoczyć Christianowi Gytkjaerowi. Dawid Kudła odprowadził piłkę wzrokiem.
Zagłębie na kolejną okazję czekało do doliczonego czasu gry pierwszej połowy. Znowu zawiódł wtedy Wrzesiński, który przejął źle zagraną piłkę i mają przed sobą pustą bramkę z ostrego kąta trafił w słupek.
Sosnowiczanie mieli więc w nogach przyzwoite 45 minut, ale Lech był bezbłędny. Miejscowym trudno było więc o optymizm, a początek drugiej połowy ograniczył nadzieję na punkty do minimum.
Tym razem w obronie gospodarzy zawiódł Mateusz Cichocki, który nie potrafił upilnować Tymoteusza Klupsia. Pomocnik Lecha z kilku metrów wpakował piłkę do bramki.
Przed niedzielnym meczem piłkarze Zagłębia zapowiadali rewanż za upokarzającą porażkę z pierwszej rundy (0:4). Tymczasem było jeszcze gorzej... Po czwartym golu dla Lecha zawiedzeni kibice krzyknęli „Zagłębie to my, a nie wy”. A Lech parł do wygranej na wyjeździe, na którą czekał w lidze od 5 sierpnia i spotkania ze Śląskiem Wrocław.
Wynik 0:6 to jedna z najwyższych porażek zespołu z Sosnowca w lidze. Blisko rekordowych 0:7 ze Śląskiem Wrocław i wcześniej z ŁKS-em Łódź.
Zagłębie z tym składem nie ma czego szukać w Ekstraklasie. Włodarze klubu czy prezydent miasta Arkadiusz Chęciński mogą szukać różnych przyczyn kolejnych porażek. Błędy sędziowskie, kontuzje...
Pierwotna przyczyna jest jednak inna i tylko jedna. Za pieniądze miasta i sponsorów zbudowano koszmarnie słaby zespół. Zmarnowano te pieniądze. Każdy, kto się do tego dołożył, bo winy nie ponosi tylko dyrektor Robert Stanek, powinien przeprosić kibiców za cotygodniowe odzieranie z nadziei i złudzeń.
Zagłębie Sosnowiec – Lech Poznań 0:6 (0:2)
Bramki: 0:1 Gumny (22.), 0:2 Gytkjaer (41.), 0:3 Klupś (50.), 0:4 Amaral (58.), 0:5 Amaral (79.), 0:6 Marchwiński (87.).
Zagłębie: Kudła – Heinloth (76. Kumor), Jędrych, Cichocki, Polczak Ż, Mraz – Milewski (64. Rzonca), Babiarz, Vokić (61. Banasiak), Pawłowski – Wrzesiński Ż.
Lech: Burić (9. Putnocky) – Gumny Ż, Janicki, Vujadnović, Kostewycz – Makuszewski, Trałka, Tiba, Klupś (71. Marchwiński), Amaral 83. Wasielewski) – Gytkjaer.
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa); widzów: 3 000"
ZAGŁĘBIE KLUB!
ZAGŁĘBIE REGION!