Krzysztof Szatan już nie wierzy, że klub zawiąże spółkę z miastem. W nowym sezonie Zagłębie ma walczyć o przetrwanie. Działacze informują, że zespół opuści aż dwunastu zawodników.
Przegrany awans, zmarnowane pieniądze, przeciągające się rozmowy z miastem - to tylko podsyca złość i niedomówienia.
- Jakie rozmowy? Z kim?! Przecież w mieście nikt nie traktuje nas poważnie. Już nie kopiemy się z koniem tylko ze słoniem - denerwuje się Szatan, który ma już dosyć słuchania, że klub jest zadłużony na prawie 4 miliony złotych. - To bzdury! Ten kto rozpowiada takie brednie jest kłamcą! Gratuluję włodarzom miasta rachmistrzów - irytuje się.
Zdaniem działaczy realny dług Zagłębia to około 300 tysięcy złotych. - W piątek klub stanie przed Komisją Licencyjną i pochwali się tym, że nie ma żadnych zobowiązań wobec ZUS-u i Urzędu Skarbowego. Wiele drużyn z ekstraklasy nie ma takiego komfortu - mówi Szatan.
Paweł Hytry, prezes klubu, zapewnia, że zadłużenie w pensjach piłkarzy sięga jednego miesiąca.
Skąd więc takie różnice w rachunkach? Miasto wylicza pożyczkę - pieniądze, jakie Szatan przelał na konto Zagłębia, ale liczy, że w przyszłości je odzyska. Pożyczki były trzy na łączną sumę około miliona złotych. - Nie jest prawdą, że pieniądze pożyczałem tylko ja. Klubowi pomagali też moi znajomi. To nie tak, że miasto przeleje pieniądze za akcje, a ja zaraz położę na nich rękę. Nie wezmę nawet złotówki. Przecież miasto dysponuje moją pisemną deklaracją, że tak się nie stanie. Więcej, po zawiązaniu spółki z miastem, zgodzę się też na to, by ta pożyczka dokapitalizowała klub - mówi Szatan.
Według władz miasta, dług to także pieniądze, które trzeba zapłacić byłym piłkarzom czy trenerom. Sam Daniel Treściński - zwolniony z klubu, gdy okazało się, że jest w gronie osób zamieszanych w korupcję - czeka na około 170 tysięcy złotych. - Ale się nie doczeka. Mamy sądowy wyrok, który zaświadcza, że nic mu się nie należy [wyrok nie jest prawomocny - przyp. red.] - mówi właściciel, który podkreśla, że są dwa główne powody finansowych kłopotów Zagłębia.
- Budowaliśmy zespół, zakładając, że wiosną Cracovia i Wisła wciąż będą grać i płacić za wynajem Stadionu Ludowego, a także, wierząc w słowa władz miasta, które nie raz powtarzały, że już w lutym będą współrządzić klubem. Mieliśmy robić wspólne interesy. Rewitalizować górkę środulską - zbudować tam ośrodek sportowy. Wynająłem architektów, namówiłem bank do współfinansowania tej inwestycji, a teraz widzę, że dla miasta lepiej, żeby tam ganiały się zające. Szkoda, bo to miał być nasz sposób na niezależność - mówi Szatan.
Podczas posiedzenia Komisji Kultury, Sportu i Rekreacji, gdy radni po raz kolejny dyskutowali o przejęciu akcji klubu, prezydent Kazimierz Górski zasugerował, czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby przejęcie 100 procent udziałów.
- Prezydent po raz kolejny chce odwlec decyzję w czasie. Zrzucić odpowiedzialność na radnych. To polityka. Pewnie pomoże, gdy będzie już za późno. Wtedy będzie kreował się na zbawcę - mówi "Gazecie" jeden z radnych.
O politycznych gierkach mówi też Szatan. - Jeszcze kilka tygodni temu, gdy wojewoda zamknął nam stadion, prezydent wszedł do szatni i zapewniał, że pomoże. Stał w błocie pod płotem i klepał nas po plecach. I co z tego zostało? - pyta.
Przeciwnicy Szatana zarzucają mu, że gdy przejmował klub ten był bez długów, a mógł liczyć na wpływy z Canal + i od sponsorujących klub Włochów.
- Wszystko prawda, ale o tym, że przejąłem na siebie zobowiązania i wysokie kontrakty, jakie odziedziczyłem po poprzednich właścicielach, to już nikt nie pamięta. W ciągu kilku pierwszych miesięcy po przejęciu klubu musiałem wyłożyć milion z własnej kieszeni, żeby zbilansować budżet - odpowiada.
Szatan nie wyklucza, że odda klub miastu. - Zapłaciłem za Zagłębie tysiąc złotych i za tyle też je oddam, ale ze wszystkimi zobowiązaniami - mówi, chociaż sam nie wierzy w taki scenariusz.
- Tak łatwo się nie poddam. Ograniczymy koszty i będziemy grać juniorami. Trener Marek Chojnacki już o tym wie. Liczę, że pomoże nam zbudować nowy zespół. Udowodnię prezydentowi, że jednak można - podkreśla. Łatwo nie będzie, bo z zespołem już się pożegnali, albo mają to zrobić w najbliższym czasie, czołowi gracze, m.in.: Krzysztof Myśliwy, Dariusz Kłus, Hubert Jaromin, Vladimir Bednar, Lilo, Tomasz Łuczywek i Sławomir Pach.
Mimo deklaracji właściciela, prezes Hytry wierzy, że jeszcze nie wszystko stracone i planuje na piątek kolejne spotkanie - tym razem z wiceprezydentem Zbigniewem Jaskiernią. - Poproszę prezydenta, żeby wskazał na czyje konta spółka ma wpłacić te brakujące miliony - mówi Hytry.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice