Ze spuszczonymi głowami schodzili do szatni piłkarze sosnowieckiego Zagłębia po meczu z Olimpią Grudziądz. Nie martwił ich wynik, ale postawa jaką zaprezentowali w środowy wieczór.
Po porażce z Bałtykiem Gdynia, podopiecznym Piotra Pierścionka zależało na dobrym występie. Trener jednak martwił się postawę drużyny, która w ciągu 9 dni grała czwarty mecz!
Początek spotkania wyraźnie pokazał, że sosnowiecki zespół ma małą "zadyszkę". Strzały na bramkę oddawali goście, jednak nie były one w stanie zaskoczyć Adama Bensza. Golkiper Zagłębia zapewne odetchnął z ulgą, kiedy w 8. minucie z 20 metrów Tomasz Rogóż próbował zdobyć bramkę, a piłką odbiła się od rąk interweniującego golkipera i poturlała się tuż obok słupka. W Zagłębiu było widać nieporadność, niedokładność i jakby lekkie poddenerwowanie. Kibice natomiast mieli deja vu poprzedniego sezonu.
Pierwszą groźną okazję do zdobycia bramki Zagłębie miało w 32. minucie. Rafał Pietrzak dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, strzelać próbował Dżenan Hosić, jednak został zablokowany, a zamieszanie pod bramką gości z Grudziądza wyjaśnili obrońcy.
Olimpia ponownie rzuciła się do ataków. Najpierw Przemysław Sulej zakręcił dwoma obrońcami Zagłębia, wpadł w pole karne i uderzył wprost w Adama Bensza, a chwilę później ten sam zawodnik na raty próbował pokonać sosnowieckiego golkipera, jednak bezskutecznie.
Szczęście uśmiechnęło się do Zagłębia. Michał Filipowicz w 39. minucie dośrodkował z około 35 metrów, piłka wpadła w pole karne gdzie spodem nogi dotknął ją Marcin Lachowski i wylądowała w siatce. Początkowo nie było pewności komu zapisać bramkę, jednak rozwiał je po meczu Lachowski. - Dotknąłem piłkę nogą, lekko "trąciłem" ją butem i wpadła do siatki - powiedział strzelec.
Goście jeszcze próbowali zmienić wynik przed przerwą, ale ich strzały nie stanowiły większego zagrozenia dla bramkarza miejscowych. Drużyna Zagłębia rozgrywała słabe spotkanie, a najlepszego dnia nie miał Tomasz Szatan, który był zdecydowanie jednym z najsłabszych ogniw na boisku. Dostrzegł to także trener Pierścionek, który w miejsce pomocnika wprowadził Grzegorza Dorobka.
Druga odsłona była bardziej wyrównana, jednak obie drużyny popełniały katastrofalane, wręcz szkolne błędy, co negatywnie wpłynęło na jakość widowiska.
Olimpia ponownie zaatakowała w 61. minucie, a Grzegorz Sulej tym razem trafił w poprzeczkę. Zaledwie pięć minut później Zbigniew Kobus był o krok od zdobycia bramki. Zawodnik Olimpii uderzył z daleka, Adam Bensz wyciągnął się jak długi i zdołał obronić kąśliwy strzał.
Goście po tym okresie gry wyraźnie opadli z sił, a inicjatywę powoli przejmowało Zagłębie. Niestety akcje gospodarzy często kończyły się na próbach wymuszenia rzutów wolnych, a co za tym idzie, zaoszczędzeniu kilku cennych sekund.
Bardzo dobrą okazję zmarnował w 82. minucie Hosić, który po dośrodkowaniu Rafała Pietrzaka posłał piłkę głową tuż obok słupka bramki gości.
Mimo przewagi w ostatnim kwadransie, Zagłębiu nie udało się zdobyć drugiej bramki. - Cieszmy się, bo wygraliśmy - krzyczał po meczu Grzegorz Kurdziel do piłkarzy, których miny wskazywały raczej na brak zadowolenia.
- Po serii naprawdę dobrych spotkań, no może oprócz Bałtyku, gdzie zagraliśmy zbyt wolno, dziś przyszedł mały dołek, dlatego musimy się cieszyć, że wygraliśmy. Czasami lepiej grac gorzej i wygrać, niż grać ładnie i przegrać - powiedział Krzysztof Bodziony. Wtórował mu Dżenan Hosić. - Na Bałtyku nasza gra wyglądała dużo lepiej, wymienialiśmy dużo podań, a przegraliśmy. Dziś wyglądało to dużo gorzej, ale udało się wygrać. Z tego musimy się cieszyć - zakończył.
Trener Piotr Pierścionek postawę zawodników tłumaczył psychiką. - Zespół grał ze spuszczoną głową. Zagraliśmy po prostu słabo, piłkarzom brakuje świeżej głowy. Fizycznie wyglądamy dobrze, ale psychicznie jest dużo gorzej, ale to na pewno minie - powiedział szkoleniowiec.
- Wszyscy nas chwalą, ale nic z tego nie ma. Graliśmy z bardzo dobrą drużyna, na świetnym boisku i przy sztucznym oświetleniu. Z drużyną, która pretenduje do awansu, lepiej nie mogliśmy zagrać - ze smutkiem mówił po meczu trener Olimpii Marcin Kaczmarek.
Przed Zagłębiem już za trzy dni kolejny, trudny pojedynek, który zakończy maraton 5 spotkań w 14 dni. Już w sobotę podopieczni Piotra Pierścionka podejmą Górnika Polkowice, natomiast Olimpia Grudziądz zagra u siebie z Nielbą Wągrowiec.
Zagłębie Sosnowiec - Olimpia Grudziądz 1-0 (1-0)
1-0 Lachowski 39'
Żółte kartki: Filipowicz, Balul, Myśliwy - Rogóż.
Zagłębie: Bensz, Strojek, Hosic, Balul, Pietrzak, Ryndak (86' Marek), Szatan (46' Dorobek), Bodziony, Filipowicz, (71' Jaromin), Lachowski (65' Łuczywek), Myśliwy.
Olimpia: Pytkowski, Kowalski (84' Kretkowski), Brede, Rogalski, Skowroński (77' Piceluk), Rogóż, Pawlak, Kryszak, Kobus, Domżalski (63' Koczur), Sulej.
Sędzia: Jarosław Przybył (Opole).
Widzów: 3000.