bolo73 napisał(a):Zabkowice, z całym szacunkiem ale chyba mnie nie zrozumiałeś.Więc jeszcze prościej to wyjaśnię.Ponieważ zarówno Sosnowiec jak i Radzionków,Zabrze,Tychy,Bytom,Katowice,Chorzów znajdowały i aktualnie znajdują się (czy się to komuś podoba czy nie) w województwie śląskim to mecze pomiędzy w/w zawsze były i są nazywane derbami województwa śląskiego.Inną sprawą jest fakt jaką rangę mają poszczególne spotkania (jak powszechnie wiadomo meczów Górnika z Ruchem nie można porównywać z meczami GKS-Ruch czy GKS-Górnik itp.Mecze Zagłębia z ekipami śląskimi zawsze traktowane były jako tzw. Wojna Śląsko-Zagłębiowska (co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości).Tak więc nie ma sensu dyskutować z faktami i trzeba przyjąć do wiadomości,że najbliższe spotkanie z Radzionkowem to będzie mecz derbowy województwa śląskiego,który możemy nazwać małą wojenką śląsko-zagłębiowską (małą dlatego,że jakby nie patrzeć klub z Radzionkowa nie ma takiego prestiżu jak chociażby Polonia Bytom czy GKS Katowice o Ruchu czy Górniku nie wspominając).
a ja - też z całym szacunkiem - dodam, że jednak faktem jest, że cała ta nazwa "derby" na mecze między drużynami Śląska i Zagłębia, to był jednak wymysł mediów, jeszcze w czasach PRLu, gdzie łatwo określić było kierunek ideologii i zakłamania; obecnie jest to trudniejsze, niemniej też piszą o tym media prowadzące określoną politykę (zasadniczo wszystkie jakąś mają i z tego punktu widzenia działają). W tym więc wypadku mam na myśli - politykę jakiegoś udziału w "ześląszczaniu". Niemniej - "lud" nie do końca to kupował od razu, jeszcze w PRL - albo i wcale nie kupował.
Tu więc podstawowe pytanie, czy Kolega chce stać na stanowisku, które już w PRLu, ba, w czasach pierwowzoru, czyli Goebbelsa chętnie wykorzystywano, że człowiek ma wrodzoną skłonność do poddawania się propagandzie, bowiem zakłada, że z życzliwości go informują. Czyli - "skoro w gazecie napisali", to prawda?
Sprawa ogólnie jest dość nieszczęśliwa. Propagandzie PRLu z innych względów zależało - a obecnie z innych względów to samo czynią - ale chodziło o "stworzenie ujednolicenia w województwie katowickim". Dawniej - nazywano to katowickim i w zasadzie tak jest do dzisiaj, tyle że poszli dalej i nazywają śląskim. Chce Kolega przystać, to niech Kolega nazywa to śląskim, tylko warto najpierw zastanowić się nad wszystkimi konsekwencjami. Jest to jednak trochę poboczny aspekt. W tym wypadku główny - to derby. Otóż, derby, to tam, gdzie ludzi to czują. Wspaniale brzmiąca nazwa

"derby województwa śląskiego" nazbyt jednak dobrze pokazuje, że chyba nie do końca jest to "z czucia" ludzi, nieprawdaż. "Czucie", "emocjonalny związek", w naturalny sposób skraca nazwy, poza szczególnie uroczystymi chwilami, jak np żegnając odchodzącego na emeryturę dyrektora szkoły, powie się z emocjami "Kochany Panie Dyrektorze". Już na jubileuszu 40lecia małżeństwa: jednak może i powie się "Najukochańsza Gołąbko Mego Serca, Żonko moja, Mario" - ale może powie się tylko "Maryś moja". Określenie "derby województwa śląskiego" - moim zdaniem - najdoskonalej pokazuje, że ma się świadomość sztuczności konstrukcji. Tyle tylko, że albo w czasach PRLu się jako dzieciak uległo temu, co piszą, co tworzyli, owej oficjalnej atmosferze i teraz z nostalgią się wzywa te czasy - albo dość bezmyślnie idzie tym tropem - albo de facto weszło się na obecną linię zgórnośląszczania zadecydowaną odgórnie (może w najgłupszej formie, czyli inercyjnej, niemniej jednak, powtarzając elementy zgórnośląszczania, to nawet stosując przeciw temu protesty, do tego zgórnośląszczania się dołącza - tak wygląda sytuacja, "wybór należy do Ciebie", by zacytować reklamy).
Nieszczęśie polega i na tym, że są tu regiony o nierównym potencjale. Stąd, sama tęskonota za derbymi - pcha ku uznaniu tej formy, póki co niby derbów. Jako że - powtórzę - derby są w regionach, gdzie wspólnotę regionu się czuje. Wspólnota województwa katowickiego jest dość słabą jeszcze. Obecnie wręcz proponuje się ją pod nazwą "śląska wspólnota". Prawdopodobne jest, że zabieg, choćby na zasadzie inercji, się uda, za 3 pokolenia będą czuć tę wspólnotę ludzie z tego województwa (o ile się ono, jak piszę, utrzyma - obojętnie czy w niemieckiej czy polskiej strefie wpływów). Teraz jednak chyba jest przedwcześnie twierdzić, że ona jest. Toteż - określenie derby jest jednak odgórnym, realizującym określoną politykę, przy wykorzystaniu także choćby inercji myślowej ludzi, czy też tęsknoty za derbami samymi w sobie. Rzecz w tym (zacząłem tę myśl przed chwilą) - że na derby z jakimś poczuciem jedności szanse w Zagłębiu niewielkie. Cieszy ten mecz pucharowy z Wolbromiem, ale by w lidze do niego doszło, to musieliby razem awansować w tym roku, bo za parę lat nie wiadomo, czy Wolbromiowi się uda utrzymać tak wysoko (z całym szacunkiem piszą, po prostu mniejsze miasto). Zagłębie, wydaje się, że jako marzenie całego regionu, jeżeli uda się poczucie "Zagłębia Wielkiego", to może być reprezentant jedyny tego całego regionu w ekstraklasie. Nawet przy dokończeniu procesów historycznych, jako Zagłębie Wielkie od Sosnowca, poza Jaworzno, Zawiercie, Olkusz - to wydaje się, że trudno myśleć o dwóch w ekstraklasie. Bez dokończenia tego rozszerzenia, przy upartym trzymaniu się maleńkości Czwórmieścia Zagłębiowskiego (np z racji uporu jednego członu tegoż, by być "napełnionym szczęściem z powodu nazwy") - to może się okazać, że region w ogóle zbyt mały, by stanowić zaplecze dla klubu ekstraklasy... Toteż - derby w Zagłębiu, to raczej będą ot, w Pucharach, w niższych ligach (jeżeli będzie region Zagłębia Wielkiego, to uda się to łatwiej). No i teraz trzeba się decydować - czy woli się mieć tę frajdę "derby" od razu, niech będzie nawet jako "województwo katowickie w drodze do ześląszczenia" czy niekoniecznie.
Nieszczęśliwym tu elementem jest też to, że i z określeniem "święta wojna" kłopot - zaczynając od wojna. Sama wojna - brzmi źle, za dużo nienawiści, zwłaszcza skoro jednak jest się jednocześniej częścią jednak i jednego wspólnego regionu, jak zauważył gdzieś Kol. django: Polska. Stąd pada określenie - święta, by drugimi emocjami rozmienić pierwsze. Doskonale to jednak wychodzi - na poziomie jednego miasta, jednego regionu bardzo ściśle złączonego. Doskonale bowiem pokazuje się wtedy, że to nie na serio wojna, że "my jesteśmy jedno", nie przeczymy temu, tyle że gdy z zewnątrz nikt nie wchodzi, to między sobie łby pourywamy. Oczywiście, jak ktoś się wmiesza zzewnątrz, to razem się na niego rzucimy, jak bracia, co się na chwilę za łby wzięli. Oczywiście - to w perspektywie wewnętrznej, bo wszyscy to dobrze czują. Czują też odcięcie od innego określenia, "wojny na serio nadrzędnymi racjami Najwyższej rangi naznaczonej" - gdzie prawdziwa wojna na śmierć i życie jest obowiązkiem najwyższym i szczęściem (np. w obronie ojczyzny, wiary, ze szczególnie fanatycznym podejściem w islamie). Otóż - gdy nie ma takiej wyrazistości sytuacji, że to "urywanie sobie łbów przez dwóch braci, którzy jednak braćmi są": to jest to określenie niebezpieczne. Czyli - tak jak powstało: w Krakowie ma swoje uzasadnienie. Oni są autorami. Ewent. można przenosić na mecze wewnątrz jednego dość ścisłego organizmu, np. miasta (jeżeli poziom emocji między dzielnicami jest wystarczający). Natomiast - między regionami, jak Śląsk i Zagłębie, to jest to trochę niebezpieczne. Zbyt dużo podpuszczania, które może przechodzić w pojęcie "wojny na serio, najwyższej rangi". Tymcazsem - ma to być jednak konfrontacja pomiędzy sąsiadami, którzy jednak chcą być przynajmniej dobrymi sąsiadami, jeżeli nie przyjaciółmi, to przyjacielsko czy życzliwie nastawionymi.
Czyli co?
Wielka Naparzana? Kocówa?