Jeden dobry mecz może jeszcze wszystko zmienić - rozmowa ze Sławomirem Pachem, piłkarzem Zagłębia Sosnowiec
Data: 07.03.08 01:53, Autor: Piotr Tafil, Źródło: własne
Kiepski początek rundy rewanżowej w wykonaniu Zagłębia sprowadził na drużynę falę krytyki ze strony kibiców i władz klubu. Jako głównego winowajcę wskazuje się odpowiedzialnego za rozegranie piłki Sławomira Pacha. W rozmowie ze Sportowymi Faktami piłkarz mówi o piątkowym meczu z Legią, formie poszczególnych piłkarzy i nadziejach na przyszłość.
Zgodzisz się z tym, że w meczu z Legią stoicie na straconej pozycji?
- Wydaje mi się, że na straconej pozycji nie stoimy. Jeżeli będziemy się mądrze bronić i nie popełnimy jakiegoś głupiego błędu, to będzie ok. Z przodu zawsze może coś wpaść.
Tylko, że wiosną jeszcze nic nie wpadło…
- No to najwyższy czas, kiedyś musi (śmiech). To nie jest tak, że tylko w meczach ze słabymi zespołami można zdobywać punkty. W Legii grają dobrzy piłkarze, ale to tylko ludzie. Tym bardziej, że ostatnio nic wielkiego nie pokazują. U nas gra nie wygląda najgorzej, ale nie ma to przełożenia na wynik.
Jeden celny strzał na bramkę przeciwnika w dwóch meczach to według ciebie nie najgorzej? W dodatku to ty jesteś odpowiedzialny za dogrywanie piłki do napastników.
- Trudno mi się na ten temat wypowiadać, bo nie wiem co się ze mną dzieje. Jestem dobrze przygotowany fizycznie, więc to chyba kwestia psychiki. Brakuje mi jednego dobrego meczu, który pozwoliłby mi uwierzyć w moje możliwości. Muszę tego szukać, bo wiem, że samo nie przyjdzie.
A po zimowych sparingach trenerzy mówili, że jesteś w życiowej formie. Czujesz, że zawodzisz pokładane w tobie nadzieje?
- W sparingach dobrze grał cały zespół. Ja tylko strzelałem bramki i nigdy nie twierdziłem, że jestem w życiowej formie. Mecze w zimie graliśmy na maxa, czuliśmy się dobrze, jednak liga tego nie potwierdziła. Przyszło jakieś zmęczenie i ciężko nam odzyskać formę. Cały czas uważam, że jeden udany mecz może wszystko zmienić.
A może ta niemoc bramkowa to wina napastników, którzy nie potrafią kopnąć piłki w światło bramki?
- W meczu z Ruchem biorę winę na siebie i kolegów z pomocy. Nie potrafiliśmy przytrzymać piłki i obsłużyć nią napastników. Z Polonią wyglądało to już lepiej. Było więcej celnych podań i sytuacji, ale nie chciało nic wpaść. Wiadomo, że jak nie ma bramek, to krytyka spada na napastników, ale trzeba pamiętać, że na nich musi pracować cały zespół. Wierzę w to, że jak w końcu zaczniemy im stwarzać dogodne sytuacje, to będą je wykorzystywać.
Czy te blokady u zawodników nie są przypadkiem kwestią braku motywacji? Może po prostu mentalnie pogodziliście się już ze spadkiem do trzeciej ligi.
- Na pewno nie. Chłopaki tym bardziej grają tu przecież o swoją przyszłość. Każdy powinien chcieć się pokazać i wypromować, żeby w razie czego przejść gdzie indziej. To sytuacja bardziej mobilizująca, niż gdybyśmy grali o wielkie cele. Część z nas w lepszych klubach nawet nie powąchałaby boiska, więc to naprawdę doskonała okazja, żeby się pokazać. Tym bardziej, że większości z naszych piłkarzy kończą się kontrakty i jeżeli będą słabo grali, to nikt ich nie weźmie.
Sam jesteś jednym z tych, którym latem kończą się umowy.
- No właśnie. Dlatego to dla mnie wielka szansa na promocję, ale nie wykluczam tego, że zostanę w Zagłębiu, tym bardziej, jeżeli będzie szybka perspektywa powrotu do ekstraklasy. Gdzieś muszę zarabiać na chleb, a w innym zawodzie jakoś się nie widzę.
Słaby początek rundy wiosennej nie popsuł atmosfery w szatni?
- Niespecjalnie. Wiadomo, że w każdym jest żal i złość, szczególnie po stracie takich bramek jak ta w Bytomiu. Jestem przekonany, że Trzeciak na 100 prób w 99 przypadkach by tego nie strzelił. A tu wyszedł mu strzał życia i przez cały mecz musieliśmy gonić wynik.
Nie wychodziła wam ta pogoń za Polonią. Z Legią też możecie stracić bramkę w pierwszych minutach. Co wtedy? Znowu bicie głową w mur?
- Na pewno się nie załamiemy. Ktokolwiek by nam nie strzelił bramki, będziemy grać do końca.
Problemem jest raczej to, że nie gracie od początku. Mecz trwa 90 minut, a wy budzicie się po przerwie. Nie da się grać równo przez cały mecz?
- Rzeczywiście, tak to wygląda. Na początku meczów jesteśmy niepoukładani, nie wiemy za bardzo co robić i w efekcie budzimy się za późno. Jest to chyba spowodowane tym, że nie chcemy popełnić żadnego głupiego błędu w pierwszych minutach. Musimy od razu narzucać nasz styl gry, wtedy na pewno będzie łatwiej. Z Legią zagramy z kontry i to nam pasuje.
Nie jesteś całkiem zdrowy. Zagrasz z Legią?
- Z każdym dniem jest coraz lepiej, ale czy starczy czasu, żeby się wykurować, tego nie wiem. Mam problemy z przepukliną, wytworzył się stan zapalny. Jeżeli w piątek będzie jeszcze boleć, to na 95% nie zagram. Jeśli nie mogę dać z siebie wszystkiego, to nie chcę być balastem dla drużyny.
Alternatywą dla ciebie jest sprowadzony z rezerw Dynama Kijów Jewhen Demydenko. Zbiera dobre recenzje, ale nie otrzymał jeszcze szansy na grę w meczu o punkty. Jak ocenisz umiejętności tego zawodnika?
- Jeżeli chodzi o technikę, to chyba najlepszy z zawodników w naszej kadrze. Musi się jednak jeszcze pewnych rzeczy nauczyć. To bardzo ofensywny piłkarz, uwielbia się kiwać, a przy grze w środku pola często kończy się to stratą i natychmiastową kontrą przeciwnika. My niestety na takie sytuacje nie możemy sobie pozwolić. Jak w końcu zrozumie te rzeczy, to Zagłębie będzie miało z niego pożytek.
Ty mógłbyś wtedy wrócić na lewą pomoc, na której grałeś przez większą część swojej piłkarskiej kariery. Nie jesteś takim trochę rozgrywającym z przymusu?
- Szczerze? Nie cierpię grać na lewej pomocy. W Lubinie i Polkowicach zostałem wciśnięty na tą pozycję i tak już przez długi czas zostało. Nie czuję się tam dobrze, bo nie jestem typem sprintera, wolę grać z piłką przy nodze.
(SportoweFakty.pl)