August napisał(a):Blajpios napisał(a): o ile jednak uczciwie powie się, że to był jednak wyraźny krok dla Zagłębia
No niestety właśnie widać jaki to był krok dla klubu. Najogólniej rzecz ujmując nie podzielam uczuć kolegi Blajpiosa w stosunku do Szatana bo ja jakiegokolwiek progresu za rządów tego człowieka w Zagłebiu dostrzec nie umiem. A gdyby nie Miasto i jego dofinansowanie to tego klubu dawno już by nie było.
Ale to już - swoje zdanie - Kolega napisał dwa posty wyżej, ja odpowiedziałem - moim z kolei zdaniem - jeden post wyżej: no i po co teraz Kolega wraca "z tym samym swoim", powtarzając po raz kolejny? Coś mi się wydaje, że to o Kolegi uczucia, zawodu w miłości czy co? - względem K. Szatana chodzi, skoro tak do tego wraca...
I na dokładkę powtarza swoją drugą tezę, w domyśle przeciwstawną do mojej: jakkolwiek na poziomie merytorycznym jest ta moja w zasadzie tym, co Kolega w ostatnim wpisie napisał jako przeciwstawienie... Tylko "mankament" w mojej wypowiedzi jest ten, że brak w moich stwierdzeniach emocji, więc je Kolega dodaje - i myśli, że to przeciwstawne. (porównajmy bowiem,
Blajpios napisał(a):"Natomiast faktem jest, że potem - to już blasków "nie za wiele", albo i wcale. Jakkolwiek - z osiągnięć, to w ostatnim czasie trzeba przyznać, najlepiej się chyba Zagłębie prezentowało za P. Pierścionka, jeżeli o trenerów chodzi. Ogólnie jednak, faktycznie lichutko"
. Czyż nie jest to praktycznie tożsame, jeżeli chodzi o treść (obiektywną, bezuczuciową), tylko może bardziej szczegółowe - z określeniem Kolegi
August napisał(a):bo ja jakiegokolwiek progresu za rządów tego człowieka w Zagłebiu dostrzec nie umiem"
?
Zostawmy to jednak, skoro się zgadzamy, że w kółko nie ma co do tego wracać - tylko zostawmy bez złośliwości.
Zresztą, teraz ważniejsze są inne sprawy.
Choćby taka: przełamać "kpiny w żywe oczy" u drużyny, która jak się wydaje, postanowiła nie awansować i nie dopuścić do zmina. Dalej - by nie wpadło Zagłębie w tarapaty przez nadmierne emocje odbierające rozsądek w ocenie sytuacji przy kibicowskiej presji... Chodziłoby więc też (w dalszej perspektywie), by nie dało się Zagłębie zepchnąć, przed czym przestrzegałem w wątku "do Prezesa" na oficjalnym forum - w bycie zakładnikiem najzagorzalszych już nie fanów, ale kibuliganów (chuliganów pod pozorem kibicowania gorącego), jak to swego czasu reportaż kibicowski po Bałkanach pokazywał bodaj na przykładzie Crvenej Zvezdy i tym podobne.
Fakt, jak najbardziej, o tych sprawach, to trzeba by o nich pisać raczej w wątku np. przyszłość Zagłębia - ale skoro tu jesteśmy, to zwrócę uwagę na fakt, że jest w tych problemach odniesienie i do K. Szatana, czyli do niniejszego wątku też to pasuje.
Boć K. Szatan, to przecież wciąż obecny jeszcze właściciel większościowy - i on więc powinien tu podejmować decyzje strategiczne. Tymczasem - od pewnego czasu już kompletnie zero inicjatywy z jego strony, jakby już po prostu miał "dość", będąc jak bokser w ostatnich rundach pojedynku, w którym został przytłoczony nawałnicą ciosów. Niestety. To też widzę, jako negatyw - chyba już jest na pozycjach "byle przetrwać".
Zostawiając już jednak te elementy rozwoju klubu, dla których powinien właściciel dawać odpowiedni bodziec - mam chociaż jeszcze ostatnią nadzieję, co do tegoż większościowego właściciela, K. Szatana...
Jest to nadzieja "na wypadek", gdyby się okazał najgorszy scenariusz przy tym całym "przejmowaniu przez Kozielskiego". Scenariusza tego nie zakładam, bo jednak mam wrażenie, że D. Kozielski jest nieco poważniejszy - a nadto żywię nadzieję, że poważniejszy jest jeszcze bardziej, niż ma się wrażenie.
Niemniej, gdyby okazało się jednak, gdyby K. Szatan w negocjacjach zobaczył, że są podstawy do przypuszczania, iż D. Kozielskiemu chodzi tylko o efekt, że nie ma danych, by pociągnąć Zagłębie lepiej niż było ostatnio - lub, że chciałby może nawet wykorzystać markę Zagłębia tylko do swoich interesów bez perspektyw dla klubu: to mam nadzieję, co do jednego, jak napisałem. Oby obecny właściciel zdołał jeszcze stanąć na wysokości zadania i mimo wszystko, cokolwiek się wokół niego dzieje: oby w takiej sytuacji nie zdecydował się ratować jedynie własnej swej jakiejś jeszcze częściowo pozytywnej opinii... Oby w takiej sytuacji zdołał jeszcze raz się przeciwstawić - a nie oddał Zagłębia w gorszą sytuację (gdyby to się "kroiło"). Czyli jeszcze innymi słowy: gdyby zanosiło się na kolejny Kotrak - to oby zdołał tak skutecznie przeciwdziałać, jak przy owej sytuacji sprzed paru lat, gdy przejął klub!
Ale, czy to są realne nadzieje? Nie wiem... I czy K. Szatan obecnie jeszcze do takiego w miarę potrzeby zastopowania złych przemian"- zdolny? Też nie wiem. Czy będzie na to miał ochotę, wziąwszy pod uwagę choćby to wszystko, co wokół nieg się działo? Hm.
Niestety, nie będzie dziwić, jeżeli po prostu za żadne skarby nie będzie miał na nic innego ochoty, jak tylko na to, by wyplątać się z całej tej sprawy w miarę bezboleśnie.
Pomyślcie bowiem Koledzy - to jest realizm. Powtarzam, zakładam wprost, że D. Kozielski nie jest takim cynicznym graczem, który tylko chce "wydoić" lub takim, co zupełnie naiwny i/lub nieuczciwie nastawiony. Niemniej, by być realistą, to - zwłaszcza przy takich negocjacjach - trzeba widzieć i taką mniej prawodopodobną nawet możliwość.
I przy takiej możliwości - to jednak powiecie, jak napisałem wyżej: że w takim wypadku, "oby K. Szatanowi starczyło tego, co potrzebne do decyzji niedopuszczenia do wykupienia przez D. Kozielskigo akcji, gdy zapowiadać się będzie choćby drobne pogorszenie? Czy też, nawet przy tym założeniu - powtórzycie namiętnie, jak dotąd: "ależ tak, niech wykupuje"?!
Macie tu doskonałą okazję sprawdzić swoje uczucia w tej sprawie i/lub - także siłę układów i schematów myślowych. No i - zakładając, że jednak dobro tego Klubu byłoby dla Was ważniejsze, niezależnie od układów - czyli nie chcielibyście, by K. Szatan sprzedawał te udziały hochsztaplerowi, który nawet byłby gotów uczciwie płacić, ale zapowiadałby dalszą ruinę: to czy z tego forum wynika taki przekaz, czy raczej właśnie taki przeciwny, że "niech będzie i hochsztapler i cokolwiek"?
Liczę na spokojne i uczciwe zastanowienie się nad tym, co napisałem. Wtedy jeszcze pewnie będzie można widzieć jakieś tereny dyskusji, porozumienia, będzie sens wymiany poglądów - a nie w kółko rzucania na nowo tych samych haseł, jak to już od dawna czynią politycy, twierdząc, że to jest dyskusja.