W sobotę w Sosnowcu w zasadzie zabrakło jedynie bramek. Spotkanie między Zagłębiem, a Ruchem Radzionków było prowadzone w bardzo dobrym i szybkim tempie. Choć więcej okazji mieli gospodarze, to jednak obie drużyny podzieliły się punktami.
Przed meczem trener Pierścionek mówił: - "kibice będą na biało i my też, jednak jeśli którykolwiek z zawodników wróci w takim samym kolorze do szatni, to nie będzie miał prawa wejścia do niej". Piłkarzy sosnowieckiego Zagłębia nie trzeba było jednak specjalnie motywować przed tym meczem.
Pierwsi strzał na bramkę oddali gospodarze. W 3. minucie z rzutu wolnego uderzył Marcin Lachowski, a na raty bronił Seweryn Kiełpin. Były golkiper Polonii Bytom był jedną z jaśniejszych postać tego dnia w drużynie gości. Lachowski w tym spotkaniu zdecydowanie nie odpuszczał i w 10. minucie, tym razem mocniej, uderzył na bramkę Ruchu. Gości od utraty bramki uchroniła jedynie poprzeczka. - Byłaby to piękna bramka, gdyby piłka wpadła do siatki - powiedział po spotkaniu ze smutkiem strzelec.
Zagłębie przeważało w tej części gry, natomiast zespół z Radzionkowa próbował swoich sił głównie przeprowadzając kontrataki. Dwoił się i troił w pomocy, a także w ataku Marcin Lachowski, który swoich sił spróbował jeszcze w 36. minucie. - Moją zmorą jest kontuzja ścięgna Achillesa. Wcześniej grałem w Zagłębiu i nic takiego mi się nie przydarzyło. Na razie nie wygląda to groźnie. Daję z siebie na boisku wszystko i jestem tu po to, żeby grać. Od tego są lekarze i różnego rodzaju medykamenty, aby mi w tym pomóc - mówił po meczu Lachowski.
Sosnowiecki klub bardzo dobrze radził sobie w ataku pozycyjnym, jednak w 38. minucie meczu pierwszą groźną okazję przeprowadzili goście z Radzionkowa. Po akcji Adama Kompały i Sebastiana Gielzy, strzał tego ostatniego obronił Adam Bensz.
Końcówka pierwszej odsłony ponownie należała do gospodarzy spotkania. Krzysztof Myśliwy wrzucił piłkę z lewej strony do Marcina Lachowskiego, a popularny Lacha z linii pola karnego uderzył z półobrotu. Choć kibice piłkę wiedzieli już w bramce, to ta jednak minęła słupek. Chwilę później, tym razem Myśliwy był blisko zdobycia gola, jednak jego strzał ponownie okazał się niecelny.
W przerwie na murawie Stadionu Ludowego paradowali szczudlarze oraz nowa, tymczasowa maskotka klubu. Jak poinformowali włodarze Zagłębia, wkrótce zostanie przeprowadzony konkurs na maskotkę sosnowieckiej drużyny.
Na trybunach za to miejscowi kibice przez cały czas demonstrowali całkowitą niezależność Zagłębia Dąbrowskiego od Górnego Śląska, a spiker i tak uznał, że spotkanie jest derbowe. Zdecydowany samobój pana, który na wszystkich patrzy z góry.
Na drugą odsłonę obie drużyny wybiegły bez zmian. Zagłębie ponownie próbowało swoich sił w strzałach z dystansu. Te były mniej, lub bardziej celne, jednak wynik nie ulegał zmianie. Losy meczu mógł odwrócić Tomasz Szatan, który szczupakiem próbował zmienić lot piłki podanej przez Lachowskiego. Pomocnik Zagłębia jednak minimalnie źle obliczył tor lotu i minął się z futbolówką.
Na 25. minut przed końcem meczu inicjatywę przejęli goście. Wyróżniający się w drużynie Ruchu Piotr Giel dwukrotnie dośrodkowywał piłkę w pole karne piłkarzy ze stolicy Zagłębia Dąbrowskiego, jednak najpierw podanie było niecelne, a później z futbolówką minął się Sebastian Gielza.
Po nerwowym kwadransie i kilku zmianach w drużynie gospodarzy, Zagłębie ponownie przeniosło siły do ofensywy. Próby zdobycia bramki przez Marcina Lachowski, a także Dawid Ryndaka zakończyły się niepowodzeniem. Ten ostatni w 79. minucie podał wyśmienicie do Michała Filipowicza, który głową uderzał na bramkę Kiełpina. Piłka jednak zmieniła tor lotu odbijając się od jednego z obrońców. Piłkarze Zagłębia reklamowali w tym miejsce zagranie ręką, czego jednak nie uwzględnił arbiter. Po spotkaniu Tomasz Łuczywek powiedział, że ręka była ewidentna, do czego przyznał się nawet sam sędzia... jednak arbiter tego spotkania powiedział, że takich "rąk" nie odgwizduje.
Zagłębie w końcówce sprowadziło Ruch do dość głębokiej defensywy i marnowało kolejne okazje. Swoje pięć minut mógł mieć debiutujący w sosnowieckim klubie Hubert Jaronim. Był zawodnik Polonii Bytom najpierw w 79. minucie został uprzedzony przez golkiper gości, a dziesięć minut później mając przed sobą jedynie Seweryna Kiełpina, z najbliższej odległości strzelił... w kosmos. - Przez cały mecz dyktowaliśmy warunki i powinniśmy wygrać. Szkoda, że nic nie wpadło. Mieliśmy kilka stuprocentowych okazji, sam miałem jedną. Ten debiut byłby zdecydowanie lepszy, gdyby piłka wpadła do siatki - powiedział po meczu nowy nabytek Zagłębia.
W samej końcówce kibice zaprezentowali przedniej urody racowisko i sektorówkę. Nie było okazji do świętowania przy bramce, ale fani miejscowych zwieńczyli niedokończone dzieło piłkarzy. Ci po spotkaniu nie mogli nachwalić się tego, co zobaczyli na trybunach. - Kibiców Zagłębia pamiętam z jak najlepszej strony. Pamiętam czasy, kiedy na trybunach było naprawdę świetnie i dziś było podobnie - powiedział Dżenan Hosić. Wtórował mu dzisiejszy debiutant. - Atmosfera na trybunach jest wyśmienita. Sosnowiec zasługuje na ekstraklasę i myślę, że wkrótce ten cel zostanie osiągnięty.
W spotkaniu z bardzo dobrej strony zaprezentowała się defensywa Zagłębia, która wielokrotnie nie pozwoliła przedostać się rywalom pod własne pole karne. - To nie defensywa, a cała drużyna spowodowała, że ponownie zagraliśmy na "zero z tyłu". Jesteśmy dobrze ustawieni na boisku i wykonujemy wszystkie zadania, jakie dostajemy przed meczem od trenera. Z meczu na mecz będzie coraz lepiej - zapewnił Dżenan Hosić.
Obie drużyny udowodniły swoje I ligowe aspiracje, choć bliżej zwycięstwa byli gospodarze. To potwierdzili obaj szkoleniowcy na pomeczowej konferencji. - Jesteśmy zadowoleni, że udało się zdobyć punkt na trudnym terenie w Sosnowcu. Przez większą część spotkania Zagłębie dominowało nad nami, na niewiele nam pozwalali. Jestem bardzo zadowolony z tego remisu, bo udało nam się utrzymać przewagę nad groźnym rywalem – powiedział trener gości Rafał Górak.
- Graliśmy z najlepszą drużyną w lidze, ale zasłużyliśmy na zwycięstwo. Prowadziliśmy grę, a moi młodzi zawodnicy nie wystraszyli się spotkania pod presją przed tyloma kibicami. Chcieliśmy bardzo wygrać, ale nie udało się. Trener Górak ma lepszą sytuację, gdyż jego zespół nie jest zdziesiątkowany przez kontuzje. Gdybym miał do dyspozycji Arka Kłodę, Sławka Pacha, to gra byłaby jeszcze lepsza. Mieliśmy piłkę meczową, ale Hubert nie trafił. Po meczu sam nie potrafił wytłumaczyć tego, co zrobił, ale nie można mówić, ze zawalił zwycięstwo. Wczoraj dopiero podpisał kontrakt. Jestem z Sosnowca i zależy mi na tym klubie. W mojej drużynie nie ma miejsca na oszczędzanie się i tak będzie nadal – powiedział po spotkaniu trener Piotr Pierścionek.
5 tysięcy kibiców, którzy obejrzeli to spotkanie, może z perspektywą i duża nadzieją patrzeć w przyszłość. W tabeli liderem nadal jest Ruch, który ma 13 oczek na swoim koncie. Na drugim miejscu jest Nielba, która mimo porażki zachowała lokatę wicelidera (12. pkt). Na trzecią pozycją wskoczył Górnik Polkowice (również 12 pkt), a Zagłębie jest czwarte (11 pkt).
Zagłębie Sosnowiec - Ruch Radzionków 0-0
Żółte kartki: Gierczak
Zagłębie: Bensz, Strojek, Balul, Hosic, Pietrzak, Ryndak (88' Marek), Szatan (61' Łuczywek), Bodziony, Dorobek (61' Filipowicz), Lachowski, Myśliwy (72' Jaromin).
Ruch: Kiełpin, Domański, Wiśniewski, Zioło (77' Trzcionka), Mazur, Giel (90' Kowalski), Kompała, Dziewulski (62' Stranc), Mielec, Gierczak, Gielza (68' Suker).
Widzów: 5000
Sędzia: Jacek Małyszek (Lublin).