Sport, wydanie intern. z 2 marca br napisał(a):Był pan w tamtym okresie emocjonalnie związany z piłką nożną?
DOMINIK PANEK: Jak najbardziej. Od najmłodszych lat chodziłem na mecze piłkarskie. Zaczęło się od GKS-u Jastrzębie, bo tam kiedyś mieszkałem. Po przeprowadzce na Dolny Śląsk trafiłem najpierw na stadion Sparty Ziębice, a potem - Śląska Wrocław. Ba; brałem udział w zakładach ówczesnego Totalizatora Sportowego, pieczołowicie wypełniając kupony i typując wyniki. Nie miałem oczywiście świadomości, że część z tych meczów jest ustawiona.
Ten kibicowski świat Dominika Panka - jak rozumiem - wraz ze wzrostem wiedzy na temat skali korupcji po prostu się zawalił?
DOMINIK PANEK: Na pewno ta wiedza skłoniła mnie do głębokiego zastanowienia, czy to wszystko warte jest oglądania, poświęcania swego czasu, przeżywania emocji: radości po zwycięstwie, rozpaczy po porażkach. Uświadomiłem sobie w tym momencie, że w wielu wypadkach - miast na widowisku sportowym - zasiadałem na widowni teatru, w którym jednak aktorzy byli bardzo marni.
Kiedy przeglądał pan kolejne tomy akt, przypominał pan sobie konkretne mecze i emocje z nimi związane?
DOMINIK PANEK: Właśnie nie bardzo - przynajmniej nie te z okresu po 2003 roku, kiedy korupcja w sporcie była już przestępstwem. Za to przypominałem sobie kilka spotkań Śląska z czasów, gdy na jego ławce zasiadał Janusz Wójcik (2001-2002 - dop. DaL). Część z nich miewała bardzo dziwny przebieg; czy jednak były ustawione - nie sposób dziś zweryfikować. Wiem z akt, że były spotkania kupione przez Śląsk w III lidze (sezon 2003/04 - dop. DaL), ale akurat - patrząc z perspektywy trybun - nie rzucało się to w oczy.
Był w ciągu tych 10 lat afery moment, w którym - tak zwyczajnie, po ludzku - zawaliła się pańska wiara w człowieka, w konkretnego piłkarskiego idola z lat młodości? DOMINIK PANEK: W pewnym momencie pogodziłem się z tym, że w tym środowisku każdy może być zamieszony w korupcję, więc nie powinienem się dziwić żadnemu nazwisku, jakie się w tym kontekście pojawi. Choć oczywiście obecność na takiej liście np. Janusza Kupcewicza w roli "gońca" bywa frustrująca dla kibica. Kiedy słuchałem jego zeznań w sądzie o tym, jak woził koperty z pieniędzmi, robiło mi się przykro... Podobne uczucia rodziły się w momencie zatrzymań kolejnych reprezentantów Polski, zdobywających w przeszłości bramki dla biało-czerwonych.
http://katowickisport.pl/pilka-nozna,to ... 12443.html