przez Blajpios 2014-08-10, 4:06 pm
Raz jeszcze spróbuję coś doprecyzować, aczkolwiek pytanie pozostaje otwarte do jakiego stopnia komu to pomoże. Obawiam się, że wielu pozostanie przy swoich stanowiskach, bo w życiu człowieka grają rolę emocje i co ukochał, co mu się spodoba, to wydaje mu się racjonalne. Chcąc wniknąć obiektywnie w różne kwestie nie można poprzestać na sprowadzeniu rozumowania do jednego frazesu, często potem zresztą emocjonalnie odrzuconego i podeptanego. Jednak trzeba porobić pewne analizy, na przykład rozróżniając, co znaczy "dura lex" w odniesieniu do przeszłej sytuacji, co do obecnej, co do przyszłej.
Naprawdę - przy tym konkretnie wypadku - wyciąganie kwestii, czy nas lubią bardziej czy mniej, co zresztą samemu sygnalizowałem, że ma w pewnej mierze miejsce: jest tylko żołądkowaniem się, radzeniem z emocjami, "żeby jakoś to przełknąć, przetrawić". Sprawa sama w sobie, to kwestia "czy UEFA postąpiła niesprawiedliwie w tym konkretnym wypadku". Odpowiedź brzmi wbrew temu, co ktoś tu pisze: nie. Kto uważa inaczej, niech wskaże: co konkretnie, jaki przepis pogwałciła UEFA? Nie oznacza to, że emocje, nastawienia działaczy np. nie były bardziej przychylne dla Celtiku. Ale - mogły być. Istotne jest, że prawidłowo zastosowano przepis. Legia co do przeprowadzonego postępowania w tym zakresie, o którym mówimy nie została w żaden sposób skrzywdzona. Owszem - nie wypowiadam się całościowo, czyli co do poprawności procedowania, jak i również co do "ducha sportu", ale o nim poniżej. Co do procedowania: niektóre głosy wskazują, że być może pewne przepisy zostały przekroczone przy procedowaniu - i także Boniek mówi, iż tylko to można podnosić w ewent. odwołaniu. Legia ma prawo w takim wypadku do odwołania - i nie do końca zajmuję stanowisko, czy powinna się odwoływać, bo trochę to wygląda na działanie, o które oskarżają Celtic, że słusznie przegrawszy chwyta się kruczków a nie ma na tyle honoru, by się pogodzić z faktami. Niemniej - na pewno ma prawo w takim wypadku (jeżeli faktycznie błędy były), jest zaś prawdopodobne, że odwoływać się też powinna. Może nawet i wygra - choć nie widzę za dużo na to szans, niemniej może się powiedzie, jeżeli dobrze się wykaże błędy proceduralne, choćby w zakresie zablokowania drogi orzeczeń "nadzwyczajnej, np. co do odstąpienia od kary z racji nieproporcjonalności kary obligatoryjnej.
Tu trzeba dodać to, co w poprzedniej analizie pisałem, że można dyskutować na przyszłość o tym przepisie. Można bowiem - w innej perspektywie niż przed chwilą pisałem - mówić o pewnej krzywdzie, jaką odniosła Legia w sytuacji zaistniałej, o tym, że została skrzywdzona nie tyle przez UEFę w stosowaniu przepisu, co z punktu widzenia ducha sportu, że zbyt mała wina powoduje taki drastyczny środek. I tu rozróżnienie. Ta perspektywa inaczej odnosi się to do sytuacji obecnej a inaczej do przyszłej. To, co ktoś pisze, "gdybym był Sędzią Trybunału w Lozannie" można spokojnie potwierdzić, gdy chodzi o przyszłość. "Zauważyliśmy jednak niezgodność z duchem sportu - trzeba doprecyzować przepis". Ale nie da się - zadziałać wbrew przeszłości, prawo nie działa wstecz. Owszem, jeżeli takie są prerogatywy Komisji jakiejś nadzwyczajnej UEFy, lub Komisji Odwoławczej w Lozannie - to mogą zadziałać w duchu "odstąpienia od kary". To musi być jednak ktoś, kto ma takie kompetencje, natomiast komisja orzekająca w sprawie Legii raczej takich kompetencji nie miała. Trzeba też pamiętać, że wszyscy uczestnicy zgadzają się (kluby, związki narodowe, organizatorzy lig) na rozstrzygnięcia, które działają pod presją czasu, nie zawsze dając możliwość dokładnej analizy, bo rozgrywki muszą się toczyć w swoim harmonogramie. (tu przypomnę wypowiedź red. Iwańskiego). Tu jest faktycznie miejsce na pewne przepychanki, w których "silniejsi" mają większe szanse. Niemniej, jeżeli Celtic nie deklarował, że dopuszcza, iż dla Legii będzie nadzwyczajna interpretacji, bo nie zadeklarował, że nie będzie się odwoływał - to presja czasu działała faktycznie na odrzucenie możliwości działań nadzwyczajnych. Summa summarum: nie można powiedzieć, że Legia została skrzywdzona przez postępowanie UEFy i nie można mówić, że "gdybym był sędzią", to decyduje "moje odczucie że to jest niezgodne z duchem sportu". Dlatego właśnie powstały przepisy bardziej precyzyjne, że ludzie odczuli, iż te poczucia są różne, u prawie wszystkich na rzecz własnych interesów i trzeba obiektywizować. Dlatego nie tylko sędzia na boisku jest jedynym decydującym, kierując się własnym odczuciem sprawiedliwości - tylko są jakieś paragrafy, które go obowiązują. Tutaj podobnie.
Jeszcze kwestia, co do dyskusji, co zrobić z przepisem na przyszłość. Owszem, sytuacja pokazała, że różnorodność wydarzeń może czynić kłopot przy przewidzeniu jedynie jednego rodzaju konsekwencji. Niemniej sprawa nie jest łatwa. Trudno bowiem wprowadzać konsekwencje ze względu na różnorodność udziału w grze. Owszem, jeszcze czasowo można próbować: powyżej 15 minut, to już większe konsekwencje. Czy jednak to będzie też sprawiedliwe? Jeszcze gorzej zaś z kryterium "niewiele przyczynił się do wyniku", co sugerują niektórzy. Jak to ocenić? A czy bramkarz grający przez 10 minut przyczynił się dużo czy mało, skoro ani nie strzelił bramki ani nie było strzału na jego bramkę? Ale - pewnie nie było, bo on tam stał, gdyby nie stał, strzelaliby do pustej bramki. Tak więc, nęcąca ścieżka możliwości zastosowania różnych środków karnych, pewnie słuszna w jakiejś mierze - nie jest łatwa do określenia, jakkolwiek można ją na pewno pozostawić do orzeczenia komisji rozstrzygającej (co z innej strony będzie zarzewiem późniejszych oskarżeń o stronniczość, ale tak to już jest).
Pamiętajmy jednak jedno, o czym niektórzy zdają się zapominać, jak sądzę - osądzając, że "Bereszyński przecież nic nie wniósł do wyniku, niewielkie przekroczenie, Debreczyn został ukarany tylko grzywną". Nie zapominajmy, że mówimy nie tylko o niedopatrzeniu w zgłoszeniu zawodnika. To jest sytacja, którą można określać chamstwem podwójnym: zawodnik został za chamstwo w grze ukarany - i prezentuje dalej chamską, wykroczeniową postawę lekceważąc skutki kary. O takim wypadku mówimy, gdy na boisku pokazuje się zawodnik, którego nie powinno tam być za karę, bo podeptał przepisy gry i uczciwość przez zagranie kwalifikujące się do tej kary. Dlatego wcale nie jestem pewien, czy jednak ten przepis, przy którym niektórzy mówią "dura lex sed lex": nie powinien jednak i na przyszłość nadal obowiązywać, tyle że ta sytuacja z Legią będzie to może jeszcze lepszą nauczką dla klubów na przyszłość, niż był wypadek Paris Saint Germain też ukaranego walkowerem za wystawienie do gry zawodnika, który jeszcze podlegał karze. Chcąc grać w profesjonalnej lidze, to trzeba wiedzieć i rozumieć, że do takich samych umiejętności jak strzelanie karnych należy i znajomość przepisów nawet szczegółowa.
Jeszcze na marginesie, ad vocem Kol. Tadeusza - tu akurat nie czepiałbym się bardzo Berga, bo gdyby nie wpadka kartkowa, która jego akurat nie obciąża za bardzo - to nikt by nie miał pretensji do niego, że wpuszcza młodego zawodnika na parę minut. To nie tylko kwestia "kradzenia minut" (w tym wypadku rzeczywiście niec nie zmieniająca, wszystko było pod kontrolą) - ale też ważne jest dla młodego zawodnika pokazanie się, "powąchanie trawy" w takim meczu, zaliczenie występu.