Blajpios napisał(a):No, ale przecież - wystarczy oprzeć się na tym, co powiedział Prezes i już wiadomo! Byle sobie dobrać taki fragment, który nam pasuje: nie jeden taki się znajdzie fragmencik, który można sobie przypomnieć, jak chce się sobie podnieść ciśnienie - i niejeden taki, który można zastosować, jak jest fajnie, np. żona nas kocha, wszyscy nas kochają, o, ta pani specjalnie nam się przygląda, tamten pan przyjdzie z gratulacjami, wygramy na giełdzie i chcemy, by ta błogość trwała! (nawiązuję tu do anegdotki z K. Brusikiewiczem, który słynął z tego, że grał równie bardzo dobrze i w tragediach i w komediach).Dla jasności - w tym punkcie krytyka Pana Prezesa jest "wybiórcza". To znaczy - nieraz to przypominałem, jak się ekscytowano tu np. przy sprawach transferowych, że pewna, nawet dość duża porcja niedoinformowania, tajemnicy, nawet sprytnego "wywiedzenia w pole" nachalnego odbiorcy jest wręcz pożądana, chlubą. Problem jest w tym, gdy choćby sprzeczności co 5 minut w tych słowach wychodzą, gdy stosuje się efekciarstwo medialne, by w danym momencie ludzie czuli, co się chce, nieważne jakim kosztem, gdy brakuje dobrego ułożenia tych spraw. Myślę, że wielcy Prezesi się tym charakteryzują, że stosując tę, nazwijmy roztropność i dyskresję - nie popadają w śmieszność, nie tracą przede wszystkim na wiarygodności nawet u myślących odbiorców i nie sprawiają wrażenia u odbiorców, że "lecą sobie z nimi w kulki".
Myślę, że Pan Prezes przede wszystkim nie rozróżnia tej kwestii, że jak się zostaje zarządzającym nawet najukochańszego klubu to w duszy można i być kibicem, ale w praktyce już nie. Jest się osobą po drugiej stronie barykady. A to oznacza, że normalną rzeczą jest permanentna ocena działań i zachowań osoby odpowiedzialnej za klub. Oczywiście jestem daleki od akceptowania takich „ocen” jak k.rwowanie czy ch.jowanie” choć i w takich przypadkach ze względu na dużą skalę emocji w określonych momentach można je na swój sposób uzasadnić. Natomiast mam ponadto odczucie, że Prezesowi momentami brak nawet zwykłego dystansu do siebie co da się odczuć po niektórych sformułowaniach i jakby nie był w stanie zrozumieć, ze w specyfice w jakiej się porusza może mieć wręcz tyle ocen ilu jest kibiców. Odnoszę również wrażenie, ż fakt bardzo silnej pozycji ze względu na układy z Leśnym jak i Chęcińskim z jednej strony a z decyzyjnymi – co pokazały zajścia w szatni – z drugiej strony spowodowały niebywały wzrost „ego” człowieka, który zapomniał, ze każdy układ jak się zaczął to kiedyś się skończy bo jest to naturalna kolej rzeczy, a jest jeszcze zbyt młody aby prezesura w klubie była uwieńczeniem kariery zawodowej. Do tego dochodzi niebywała konfabulacja i to w momentach, w których jej zastosowanie nie ma uzasadnienia. Poza tym swoiste „cechy” Prezesa, które ogólnie mogą kojarzyć się ambiwalentnie takimi być nie muszą. Ktos kiedyś tu wspominał że prezes podczas jakiegoś spotkania w znakomity na swój sposób ogarnął emocje tłumu twierdząc, że z tak opanowaną socjotechniką można ruszać na „łów” jeśli chodzi o nowych sponsorów. Dlatego uważam, że takie ‘zdolności” Prezesa wcale nie musza być złe, o ile zostaną skierowane na właściwe tory i zastosowane w celu osiągniecia miarodajnych celów, np. nowych źródeł przychodów, ale niekoniecznie robienia wała z zagłębiowskiej sportowej opinii publicznej. A szkoda. Wydawałoby się, że przez 4 lata Jaroszewski brylowania na salonach powinien się nauczyć i zdobyć doświadczenie nie tylko w umiejętnościach menedżerskich ale takich wydawałoby się zwyczajnych a ważnych np. w rozmowach biznesowych, sponsorskich. A czego – jak uważam nie ma zarówno Leśnodorski jak i nasz Prezydent. A mam na myśli to jak się trzeba ubrać. Jaki garnitur na jaka porę dnia, jakie buty i kiedy (Oxfordy czy brogsy), jakie fiszbiny do jakich koszul, czy marynarka ma być stebnowana czy nie, jaka poszewka w brustaszy do jakiego krawata nawet jaki zegarek i czym należy i kiedy pisać. Nawiasem mówiąc pod tym względem jeszcze bardziej beznadziejny bywa Pan prezydent, który na oficjalnych uroczystościach bryluje w dżinsach gdzie styl casualowy jest wykluczony. Pan Prezes może się mnie czepiać, że inni, że Leśny itd. ale to są rzeczy, którymi można wbrew pozorom ogromnie nadrabiać, a przy określonych umiejętnościach socjotechnicznych Jaroszewskiego pomimo momentami bardzo negatywnego stosunku do Pana Prezesa w tym przypadku dostrzegam potencjał niestety niewykorzystywany. I odnoszę wrażenie, że brak po prostu jednej banalnej rzeczy – chęci.