Ostatni mecz sezonu był też pierwszą tegoroczną porażką GKS-u Tychy na własnym stadionie. Trzy punkty mogą się okazać bezcenne dla klubu z Sosnowca, który chociaż dziś jest pod kreską to prawdopodobnie uniknie baraży o utrzymanie w drugiej lidze.
Mirosław Smyła, trener tyskiej drużyny był po meczu zdegustowany postawą swojej drużyny. - Nawet pięciu minut dobrze nie zagrali - irytował się. - To było starcie - zachowując oczywiście zdrowe proporcje - Barcelony z Chelsea. Mój zespół był Barceloną, chciał grać w piłkę. Zagłębie tylko przeszkadzało - podsumował.
Mimo porażki tyszanie są już pewni utrzymania. Zagłębie musi czekać na wynik baraży o utrzymanie w pierwszej lidze. - Wystarczy, że pierwszoligowy byt obroni Gorzów, albo Jastrzębie i też jesteśmy bezpieczni - przekonywał Jerzy Dworczyk, drugi trener Zagłębia.
Na razie jednak w szatni zespołu z Sosnowca zamiast szampanów wystrzeliły szampony. Krzysztof Bodziony wyciągnięty z szatni do telewizyjnego wywiadu, ocierał włosy z piany. - Dobrze, że chociaż na koniec sezonu udało się wygrać. Nie rozpieszczaliśmy ostatnio naszych kibiców. Zresztą to już drugi kolejny słaby sezon Zagłębia. Wierzę, że ostatni - mówił Tomasz Łuczywek, obrońca zespołu z Sosnowca.
Tyszanie najbardziej żałowali sytuacji Krzysztofa Bizackiego, który zaraz na początku z kilku metrów podał piłkę prosto w ręce bramkarza, a w końcówce trafił z rzutu wolnego w poprzeczkę. - Przy tej pierwszej okazji już widziałem piłkę w siatce. Sam nie wiem co on chciał zrobić? - zastanawiał się Maciej Gostomski, bramkarz Zagłębia. - Tydzień temu zdobyliśmy trzy gole i nie wystarczyło to nawet do zdobycia punktu. Dziś trafiliśmy raz i zgarnęliśmy całą pulę - dodał.
O wygranej sosnowiczan zadecydował dobrze wykonany rzut rożny i jeszcze lepszy strzał głową Arkadiusza Kłody. - Głupia bramka. Błąd w kryciu. A trener nas uczulał, że są mocni przy stałych fragmentach gry - martwił się Maciej Mańka, obrońca GKS-u. - Ta runda była jak nieustanna huśtawka. Ciągła gra z nożem na gardle kosztowała nas masę nerwów. Liczyłem na zwycięstwo, ale z porażki też wyciągniemy naukę - mówił Smyła, który po ostatnim gwizdku zganił tyskich fanów. Pod koniec meczu pseudokibice wyłamali ogrodzenie i ruszyli na sektor zajmowany przez sympatyków Zagłębia. Interweniowała policja, która strzelała w niebo z broni gładkolufowej. Delegat PZPN-u był bliski skończenia meczu przed czasem.
- Nie na tym polega prawdziwe kibicowanie. Na dodatek Zagłębie cały czas opóźniało grę, bo a to kontuzja, a to skurcz. Nie mogliśmy złapać rytmu - mówił Smyła. Trener Pierścionek ripostował, że tego dnia nie liczył się styl, tylko skuteczność. Piłkarze z Sosnowca chwalą sobie współpracę z młodym trenerem, ale Krzysztof Szatan - właściciel Zagłębia - już w momencie podpisania umowy mówił, że to rozwiązanie tymczasowe. W klubie plotkuje się, że Pierścionka mógłby zastąpić Tomasz Arteniuk z Kotwicy Kołobrzeg.
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... mpony.html