przez mezo 2006-08-29, 9:39 am
Janusz Białek tłumaczył się w poniedziałek ze słabej dyspozycji piłkarzy Zagłębia. Szkoleniowca wysłuchał dyrektor Wojciech Rudy, który dziś ma zrelacjonować rozmowę prezesowi Giancarlo Motto. Włoch, który wczoraj wieczorem miał wrócić do kraju, zadecyduje, co dalej ze szkoleniowcem.
Wojciech Todur: Dostrzega Pan coś pozytywnego po meczu z Kmitą?
Wojciech Rudy: Naprawdę trudno powiedzieć cokolwiek dobrego. Podobnie czułem się po pierwszym meczu z Piastem Gliwice, który przegraliśmy aż 0:4. Wtedy jednak gra nie była aż tak zła. A teraz... Zaczęliśmy dobrze, ale nie oszukujmy się - 20 minut gry to za mało. Potem zespół stał. Dwa strzały Sławomira Pacha i Tomka Malinowskiego to kropla w morzu potrzeb.
Mówi Pan - 20 minut gry. W meczu z Zawiszą Bydgoszcz było podobnie. Może tu leży przyczyna?
- Zapewne. Fizycznie wyglądamy bardzo słabo. Nie widzę w naszych piłkarzach agresji, dążenia do zwycięstwa za wszelką cenę. Tak grała Kmita i wygrała. Jestem przekonany, że zespół ma umiejętności. Przyczyny porażek są psychofizyczne.
Przed sezonem trener Janusz Białek powiedział, że bierze odpowiedzialność za przygotowanie fizyczne drużyny. Ten problem wraca. Kilka miesięcy temu prezes Motto zadecydował, że do zespołu dołączy specjalista od przygotowania fizycznego. Czy nie uważa Pan, że rezygnacja z jego pracy była błędem?
- Zaufaliśmy trenerowi. To nie jest żółtodziób, tylko szkoleniowiec z klasą "profi". Oczekuję, że znajdzie wyjście z tej trudnej sytuacji.
Zagłębie straciło w czterech meczach dziewięć bramek, z czego aż pięć po strzałach głową. Dlaczego tak się dzieje?
- Właśnie, dlaczego? Mamy przecież wysokich obrońców Daniela Treścińskiego i Huberta Kościukiewicza [w meczu z Piastem, gdy Zagłębie straciło w ten sposób trzy gole, obaj nie zagrali - przyp. red.]... Wzrost to jednak jedno, a siła fizyczna, by go wykorzystać, to drugie. W meczu z Kmitą w naszej bramce zadebiutował Adam Bensz, przy pierwszym groźnym strzale głową jeszcze sobie poradził. To był sygnał ostrzegawczy, ale widać zespół go zlekceważył.
Siłą Zagłębia miała być druga linia. Tymczasem piłkarze mają olbrzymie problemy z rozgrywaniem piłki.
- Już mówiłem, mam pretensje do wszystkich, nie tylko do pomocników. Ale zgoda, rozgrywamy słabo, piłkarzom przytrafia się też za dużo strat. (...)
Czy zarząd może ukarać piłkarzy finansowo?
- Mam teraz problemy z kręgosłupem. Jeżeli miałbym dziś podnieść sztangę, to nie zrobię tego, nawet jeżeli ktoś mi zapłaci, a co dopiero mówić o karaniu. Piłkarze też mają problemy...
źródło: Rozmawiał Wojciech Todur, gazeta.pl
:shock: