Pierwsze z nich odbyło się w 2005 roku, kiedy to Zagłębie podejmowało na Stadionie Ludowym Radomiaka Radom. Gra nie układała się po myśli naszych piłkarzy niemal od pierwszej minut. Najjaśniejszymi punktami w Zagłębiu byli Mariusz Ujek oraz Bartłomiej Chwalibogowski. Mimo niemrawej gry sosnowiczanie byli bardzo blisko zdobycia w tym meczu trzech punktów. W sześćdziesiątej siódmej minucie arbiter podyktował rzut karny dla sosnowiczan, po zagraniu ręką przez jednego z zawodników Radomiaka we własnej szesnastce. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Mariusz Ujek i pewnym strzałem wpakował ja do bramki gości, wyprowadzając tym samym Zagłębie na prowadzenie. W kolejnych minutach Radomiak zmarnował dwie świetne okazje do wyrównania. Najpierw z ósmego metra fatalnie przestrzelił Mikulenas, a chwilę później niecelnie główkował Terlecki. W dziewięćdziesiątej minucie Terlecki oddał potężny strzał z siedemnastego metra i piłka wpadła do bramki Marcina Bębna tuż pod poprzeczką. Zabrakło kilku sekund, aby trzy punkty zostały w Sosnowcu….

„Zagraliśmy najgorsze spotkanie w tej rundzie. Piłkarze Radomiaka mieli przed sobą frajerów, ale nie potrafili tego wykorzystać” - powiedział po tym meczu Krzysztof Tochel.

Skład: Bęben – Kłoda, Treściński, Hosić, Łuczywek – Wolański (66’Warakomski), Malinowski (62’ Madziar), Ujek, Morawski – Zubanović, Małocha (46’ Chwalibogowski)

Sześć lat później w Sosnowcu zjawiła się ekipa Miedzi Legnica. W pierwszych minutach tego meczu po obu stronach zdecydowanie brakowało składnych akcji oraz strzałów. W jedenastej minucie po strzale Marcina Garucha z rzutu wolnego piłkę odbił Ołeksij Szlakotin, a nadbiegający na dobitkę Damian Paszliński posłał piłkę obok słupka. Siedem minut później Paweł Posmyk nie potrafił dobrze opanować piłki po podaniu Marcina Lachowskiego, ale nie wyszło to wcale na złe, bo futbolówka trafiła do Krzysztofa Napory, który uderzył pod poprzeczkę i golkiper Miedzi zmuszony był wybić piłkę na róg.
W następnych minutach Zagłębie zamknęło gości w ich własnym polu karnym, jednak nie przyniosło to efektu w postaci bramki i pierwsza połowa spotkania zakończyła się bezbramkowym remisem. Po zmianie stron sosnowiczanie kontynuowali napór na bramkę Miedzi. W pięćdziesiątej trzeciej minucie Marcin Lachowski podał na prawą stronę boiska do Vladmira Bednara. Słowak wrzucił w pole karne do Michała Filipowicza, a ten przyjął piłkę, ale strzelił bardzo źle - zamiast posłać piłkę w światło bramki, kopnął ją nad poprzeczką. Dwadzieścia minut później Marcin Lachowski zmarnował najlepszą okazję do wyjścia na prowadzenie. Po akcji lewą stroną Michał Grunt już był w polu karnym, wydawało się, że sam zdecyduje się na strzał, ale zauważył lepiej ustawionego kapitana Zagłębia, podał mu piłkę, a ten miał przed sobą już tylko bramkarza. Mierzył w długi róg, ale strzelił obok słupka. Miedź starała się szanować ten jeden punkt i praktycznie nie zagrażała bramce Ołeksija Szlakotina. W doliczonym czasie gry Zagłębie stanęło przed jeszcze jedną szansą na zgarnięcie trzech punktów. Po dośrodkowaniu Vladimira Bednara z rzutu wolnego Krzysztof Markowski strzelił na bramkę Miedzi, a Władysłąw Siamin wybił piłkę na rzut rożny. Ostatecznie mecz zakończył się bezbramkowym remisem i strata tych dwóch punktów niemal przekreśliła szansę Zagłębia na awans do pierwszej ligi.

„Nie ma co ukrywać, że ten remis nas nie przybliżył do awansu, a nawet mocno oddalił. Kibice krzyczeli "Piłkarze - złodzieje marzeń", bo niestety ukradliśmy im marzenia. Nie przypuszczałem, że w takim meczu zmarnuję taką sytuację. Od lat nie pamiętam, żebym taką sytuację zmarnował. Miałem na nodze kluczową piłkę, a nie trafiłem. Wyszło moje drewniactwo i brak umiejętności oraz brak odporności psychicznej” - powiedział po tym meczu Marcin Lachowski.

Skład: Szlakotin – Bednar, Markowski, Jarczyk, Żółtowski – Napora (86' S. Stefański), Białas (69' Dziółka), Jeremicz (42' Filipowicz), Lachowski, P. Stefański - Posmyk (68' Grunt)

W 2013 roku Zagłębie udało się do Częstochowy, aby o trzy punkty powalczyć z tamtejszym Rakowem. Mecz ten był szansą do przedłużenia do dziesięciu serii spotkań bez porażki. Już od początku tego starcia inicjatywa była po stronie sosnowiczan, bowiem w pierwszych dziesięciu minutach nasz zespół oddał cztery celne strzały i wywalczył cztery rzuty rożne. Mateusz Kos obronił strzały z dystansu Tomasza Szatana i Dawida Ryndaka oraz uderzenie Marcina Sierczyńskiego. W dziesiątej minucie meczu z rzutu wolnego dośrodkował Łukasz Grube, a Tomasz Szatan strzałem nabiegł na piłkę i strzałem głową posłał ją do siatki. Pięć minut później arbiter tego spotkania podyktował rzut karny dla Zagłębia za faul na Tomaszu Szatanie. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Rafał Jankowski, który pewnym strzałem pokonał Mateusza Kosa. Po podwyższeniu prowadzenie tempo gry sosnowiczan spadło. Gospodarze stopniowo przejmowali inicjatywę i w czterdziestej minucie Łukasz Buczkowski z lewej strony pola karnego uderzył w okienko, a Dawid Kudła po świetnej interwencji wybił piłkę na rzut rożny. Do końca pierwszej połowy utrzymało się więc dwubramkowe prowadzenie Zagłębia. W pięćdziesiątej siódmej po dośrodkowaniu z rzutu wolnego z lewej strony boiska Dawid Kudła wypiąstkował piłkę poza pole karne, gdzie dopadł do niej były zawodnik Zagłębia Krzysztof Napora, który zdecydował się na strzał na bramkę. Sosnowiecki golkiper odbił piłkę przed siebie. Joshua Balogun zagrał do Rafała Czerwińskiego, a ten z bliska umieścił ją w siatce. Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie i Zagłębie wróciło do Sosnowca z trzema punkami.
„Wygraliśmy dzisiaj z bardzo dobrą drużyną, mądrą drużyną i bardzo się z tego cieszymy, bo wygrać w Częstochowie 2:1 to jest ogromny sukces” - powiedział po meczu z Rakowem Mirosław Kmieć.

Skład: Kudła – Sierczyński, Jarczyk, Ninković, Pajączkowski (70' Marek) - Ryndak (67' Cyganek), Matusiak, Grube, Szatan, Tylec (90+3' Malara) - Jankowski (90+1' Domański)