(Na zdjęciu: z miny piłkarza Górnika nietrudno wywnioskować, że jego drużynie wyjazd do Sosnowca się nie udał)

Po raz pierwszy od 22 marca 2003 sosnowiczanie wygrali aż pięcioma bramkami. Wtedy pokonali w wyjazdowym meczu dawnej III ligi Promień Żary 5:0. Po raz pierwszy od 23 września 2006 Zagłębie strzeliło pięć goli w meczu. Wówczas na Ludowym podopieczni Jerzego Dworczyka pokonali Podbeskidzie Bielsko-Biała 5:2.

Faworytem meczu bez wątpienia było Zagłębie. Górnik jest bowiem najgorszą drużyną II ligi zachodniej w rundzie wiosennej. Wałbrzyszanie zdobyli najmniej punktów, strzelili najmniej bramek, a stracili najwięcej. W dwóch spotkaniach poprzedzających mecz w Sosnowcu dali sobie wbić osiem goli. Mało kto jednak mógł spodziewać się, że rozmiary zwycięstwa będą aż tak okazałe.

Do meczu z Górnikiem Wałbrzych sosnowiczanie przystępowali z dwoma bardzo istotnymi zmianami w składzie. Z powodu żółtych kartek pauzował Sławomir Jarczyk, a kontuzja wyeliminowała z gry Wołodymyra Ostrouszkę. Tym samym na środku obrony zagrał duet Adrian Marek i Wojciech Białek. Po raz ostatni tworzyli oni parę stoperów w pierwszym składzie ponad rok temu - 5 maja w wygranym przez Zagłębie 3:0 meczu z Czarnymi Żagań. Wtedy pograli wspólne niewiele ponad pół godziny, bo z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Marek. Dzisiaj także nie udało im się dotrwać do końcowego gwizdka, o czym później w relacji.

Tuż po rozpoczęciu spotkania nad Stadion Ludowy nadciągnęły ciemne chmury, z których lunął rzęsisty deszcz i słychać było pierwsze grzmoty. I właśnie zaraz po nadejściu burzy Zagłębie strzeliło pierwszą bramkę. Z rzutu wolnego z lewej strony boiska dośrodkował Łukasz Grube, a Wojciech Białek zgubił wałbrzyską obronę i z bliska wpakował piłkę do siatki.

Już wtedy załamała się cała taktyka Górnika. W pierwszych minutach gra niemal cały czas toczyła się na połowie gości. Wałbrzyszanie starali się zamurować dostęp do własnej bramki, licząc na to, że z atakiem pozycyjnym Zagłębie będzie miało kłopoty.

Trener Mirosław Kmieć już 27. minucie musiał dokonać pierwszej zmiany. Łukasz Tumicz naciskając na obrońców Górnika zdołał wywalczyć rzut rożny, ale jednocześniej doznał jakiegoś urazu, który uniemożliwił mu grę i dał szansę wejścia na boisko Rafałowi Jankowskiemu. W 30. minucie po podaniu Tomasza Szatana ze środka pola karnego uderzał Dawid Ryndak, ale piłkę spod poprzeczki wyjął Damian Jaroszewski.

Dwie minuty później Tomasza Szatan, który przed meczem dostał okolicznościowy puchar za 100 ligowych występów w barwach Zagłębia, mógł cieszyć się z asysty. Po jego podaniu Łukasz Grube wbiegł z piłką w pole karne, minął obrońców i technicznym strzałem posłał piłkę do bramki obok interweniującego Damiana Jaroszewskiego.

Tomasz Szatan, pełniący dziś rolę kapitana Zagłębia w zastępstwie Sławomira Jarczyka najlepszą okazję do strzelenie bramki miał w 43. minucie. Z rzutu rożnego odchodzącą piłkę dośrodkował Łukasz Grube, a Szatan strzelił głową pod poprzeczkę - ponownie uderzenie sparował Damian Jaroszewski.

Dwa istotne wydarzenia miały miejsce w doliczonym czasie gry. Najpierw po faulu Michała Oświęcimki z bólu zwijał się Wojciech Białek i musiał zejść z boiska z groźnie wyglądającą kontuzją. Chwilę później, grające w dziesiątkę Zagłębie, podwyższyło prowadzenie. Z prawej strony boiska dośrodkował Dawid Ryndak, a zamykający akcję Hubert Tylec popisał się kapitalnym strzałem z woleja z około 6 metrów i 19-latek zdobył swoją pierwszą bramkę w oficjalnym meczu "dorosłego" Zagłębia.

Od początku drugiej połowy na boisko za Wojciecha Białka wszedł Adrian Pajączkowski, a na pozycję środkowego obrońcy przesunięty został Jovan Ninković. Wejście "Pająka" dało drużynie Zagłębia wybór przy stałych fragmentach gry. Już do wszystkich stojących piłek nie musiał podchodzić Łukasz Grube, a mógł to robić właśnie Adrian Pajączkowski.

Efektem były dwie bramki. W 52. minucie z narożnika boiska dośrodkował Adrian Pajączkowski. Damian Jaroszewski wypiąstkował piłkę znad głowy Łukasza Grubego poza pola karne. Tam dopadł do niej Marcin Sierczyński, który oddał strzał w kierunku bramki. Stojący tyłem do bramki Grube zdołał zmienić piętą tor lotu piłki, kompletnie dezorientując bramkarza z Wałbrzycha i było 4:0 dla sosnowiczan.

Na piątą bramkę poczekaliśmy do końcówki spotkania. W 86. minucie Sławomir Orzech sfaulował Marcina Sierczyńskiego 20 metrów od bramki. Na bezpośredni strzał z rzutu wolnego zdecydował się Adrian Pajączkowski. Piłka przeszła przez nieszczelny mur i kompletnie zaskoczyła Damiana Jaroszewskiego. W poprzednim sezonie bramkarz z Wałbrzycha był niepokonany przez 710 minut.  Teraz w ciągu 180 minut gry wpuścił do bramki aż 8 bramek (w sobotę Górnik przegrał z Jarotą Jarocin 0:3).

Zagłębie awansowało na piąte miejsce w tabeli II ligi zachodniej. W tabeli wiosny sosnowiczanie są na trzecim miejscu (tylko a Bytovią Bytów i Chojniczanką Chojnice). Sosnowiczanie mogą pochwalić się najdłuższą aktualną serią meczów bez porażki w swojej lidze - od przegranej na inaugurację rundy w Chojniczach sosnowiczanie wygrali 5 spotkań i zremisowali 3 mecze.